„Zimna wojna”. Wizualno-muzyczny majstersztyk Pawła Pawlikowskiego [RECENZJA]

/ 13 czerwca, 2018

Paweł Pawlikowski udowodnił swój kunszt reżyserski w 2013 roku za sprawą „Idy”, która zdobyła Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny. Teraz wykazuje się jeszcze większym pietyzmem w tworzeniu historii, nakreślaniu fabuły oszczędnymi, ale przemawiającym do wyobraźni środkami.

Nowa wydanie biografii Bruce'a Dickinsona już wkrótce

Zimna wojna”, nagrodzona już na 71. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, jest filmem, w którym obraz i muzyka zazębiają się doskonale, nakreślając, w gruncie rzeczy niezbyt skomplikowaną historię miłosną dwojga ludzi.

Osadzony w pierwszych latach powojennych film opowiada o romansie Wiktora Warskiego (w tej roli Tomasz Kot) i Zuli Lichon (Joanna Kulig) – on jest pianistą ludowego zespołu Mazurek, ona młodą śpiewaczką i tancerką. Rzuceni w wir historycznej, powojennej zawieruchy walczą o swoją miłość, odnajdując się w różnych zakątkach Europy. Pawlikowski jednak unika nachalnego drążenia fabuły, co mogłoby sprawić, że film przerodziłby się w melodramat, a opowiada tę historię za sprawą cudownie skomponowanych obrazów i wyrazistej muzyki. Zrujnowany kościół gdzieś na polskiej wsi. Spalony dworek, w którym odbywają się przesłuchania do zespołu. Przedzielony zasiekami Berlin. Zadymione knajpki w Paryżu. Słoneczna Jugosławia. Te wszystkie obrazy wgryzają się w pamięć, a każde ujęcie ma swoje znaczenie, swoją treść i kompozycyjny kunszt.

Podobnie jest z muzyką. Ludowe pieśni, jazz i rock and roll przenikają się, dając się wczuć w atmosferę powojennych przemian, nakreślając fabułę od 1949 roku aż do lat 60. XX wieku. Muzyka w tym filmie jest niezwykle ważna, daje wczuć się w klimat aktualnej sytuacji geopolitycznej, ale też przekazuje to, czego nie są w stanie przekazać dialogi bohaterów – ich rozdarcie, tęsknoty.

Do tego dochodzi doskonała gra aktorska. Tomasz Kot jako Wiktor Warski jest powściągliwy, zdecydowany, ma w sobie coś z doświadczonego życiem amanta w stylu Marlona Brando. Joanna Kulig, jako Zula, tworzy niezwykle wyrazistą kreację. Zderza się w niej młodzieńcza naiwność dziewczyny z prowincji, ale też ostry charter, buta i bezczelność młodej kobiety, która jest gotowa zrobić wszystko, by dopiąć swego.

Bardzo dobrze wypadają też postacie drugoplanowe, czyli Borys Szyc w roli kierownika zespołu i karierowicza, Lecha Kaczmarka, i Agata Kulesza jako Irena Bielecka.

Zimna wojna” trafiła do polskich kin 8 czerwca 2018 roku na fali doskonałego przyjęcia na festiwalu w Cannes (kilkunastominutowa owacja na stojąco i nagroda za najlepszą reżyserię). W weekend otwarcia obejrzało ją ponad 123 tysiące widzów. Ma więc jeszcze długą i świetlaną drogę przed sobą. Może jej ukoronowaniem będą przyszłoroczne Oscary?

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także