Black Sabbath oficjalnie zakończył działalność na początku 2017 roku. O burzliwych dziejach grupy świadczy chociażby jak często zmieniali się wokaliści. Ozzy Osbourne, który śpiewał w zespole przez większość lat 70. powracał potem kilkakrotnie, aż ostatecznie pojednał się z zespołem, nagrywając album „13” i wyruszając w pożegnalną trasę.
Ozzy Osbourne po pijaku był okropny
Nie oznacza to jednak, że relacje w grupie znowu stały się łatwe. W wywiadzie dla „The Times” Ozzy Osbourne wypowiedział się na temat Tony’ego Iommiego:
Czy lubię z nim pracować? Raczej nie. Czy lubię go jako osobę? Tak uwielbiam go jako osobę. Gdy ktoś mnie pyta: „Czy Black Sabbath miał lidera”, muszę przyznać, że był nim Tony Iommi, bo bez jego riffów dalej siedzielibyśmy w sali prób, zastanawiając się, co robić dalej.
Ozzy Osbourne przyznał też, że powrót po latach do Black Sabbath był jak spotkanie dawnej dziewczyny:
Dajmy na to, że w młodości chodziłeś z dziewczyną, Susie, ale zerwaliście i nie widzieliście się przez 30 lat. Potem ona wraca do miasta, a ty myślisz sobie: „Zadzwonię do Susie”, bo pamiętasz tylko dobre rzeczy, które mógłbyś zamknąć w jednym tygodniu. Myślisz sobie: „Pamiętam ten tydzień i był on cudowny”, ale zapominasz o czterech latach, które były beznadziejne.
Ozzy Osbourne jest w trakcie pożegnalnej trasy solowej, która może potrwać do 2020 roku. Ostatnio musiał jednak odwołać kilka koncertów w wyniku infekcji dłoni, która wymagała opieki medycznej. Na scenę wróci już 31 grudnia, kiedy to odbędzie się tegoroczny Ozzfest. Głównymi gwiazdami, obok Ozzy’ego będą Rob Zombie, Marilyn Manson, Jonathan Davis i Body Count. Wystąpią także Zakk Sabbath, Devildriver i Wednesday 13.
rf