Wczoraj popołudniu organizator Open’er Festivalu poinformował, że jeden z wykonawców Main Stage zmuszony został do odwołania swojego występu na imprezie. To była pierwsza i ostatnia zła wiadomość dla wszystkich uczestników niemalże wyprzedanej imprezy – w sprzedaży zostało trochę biletów na pojedyncze dni, ale karnety zostały wyprzedane, co oznacza, że festiwal osiągnął swój największy frekwencyjny sukces w historii. Dobrze, ale co z muzyką?
Open'er Festival 2018. Jeden z wykonawców odwołał występ w Polsce
Najciekawszym i zdecydowanie najchętniej oglądanym zespołem – co zaskoczeniem nie jest – było Arctic Monkeys. Brytyjski zespół był gwiazdą 1. dnia Open’era i w festiwalowych klimatach muzycy odnaleźli się jak zawsze znakomicie. Licznie zgromadzonej publiczności zaprezentowali składający się z 20 utworów przekrojowy set, gdzie dominowały kompozycje najbardziej znane. Nie zabrakło oczywiście najsłynniejszego „Do I Wanna Know?”, które rozbrzmiało zaraz przed bisem. Poza tym fani mogli usłyszeć znakomite „Why'd You Only Call Me When You're High?” czy nowe „Tranquility Base Hotel + Casino”. Dla każdego coś miłego. A sam zespół był w świetnej formie, co jeszcze bardziej utwierdziło wszystkich w przekonaniu, że to był dobry wybór w kontekście gwiazdy wieczoru.
Kolejnym występem, o którym zdecydowanie trzeba wspomnieć, jest koncert Nick Cave & The Bad Seeds. Kontrastem do mrocznych tekstów Nicka było ostre słońce, które oświetlało scenę przez cały występ formacji. Występ perfekcyjny, pełen emocji. Grupa zaserwowała publiczności trzynaście kompozycji i, jak to ma w zwyczaju, nie zdecydowała się na bis. Nick Cave chciał opowiedzieć swoją historię od początku do końca, na swoich warunkach i trzeba przyznać, że zrobił to znakomicie. Świetnie wypadły utwory „Into My Arms” czy „Do You Love Me?”, ale to był koncert, który należało obejrzeć od początku do końca.
Jeśli więc pozostajemy w nieco mroczniejszych klimatach, koniecznie trzeba wspomnieć o świetnym występie zespołu Dead Cross. Niektórzy uważali, że zaproszenie tej właśnie formacji to błąd ze strony organizatorów, ponieważ nie do końca pasuje do klimatu Open’era. Ci jednak przekonywali, że do tej imprezy pasuje każdy wykonawca niezależnie od tego, jaką muzykę tworzy. A Dead Cross wypadł znakomicie! Czternaście utworów, z pazurem i klimatem, który można było ciąć nożem. Zespół zdecydował się zaserwować dwa covery – „Dirt” The Stooges oraz „Bela Lugosi's Dead” Bauhaus. Wyszło to bardzo fajnie, a naszym zdaniem występ Dead Cross zdecydowanie zasługuje na czołową trójkę najlepszych koncertów całego 1. dnia. Kto był, ten wie.
Na scenach Open’er Festivalu działo się wczoraj znaczne więcej. O 18 świetny koncert zaserwował na głównej scenie Noel Gallagher, wykonawca, który ogłoszony został jako ostatni. Ale dobrze, że organizatorzy zdecydowali się go zaprosić, ponieważ Brytyjczyk to klasa sama w sobie. Koniecznie trzeba wspomnieć o świetnym secie Korteza, znakomitej koncertowej dyspozycji Furii, czy w końcu występującym już po północy zespole Migos.
Działo się wczoraj, a dziś będzie równie ciekawie – Depeche Mode, Massive Attack, Organek, David Byrne… Można tak wymieniać i wymieniać.
mg