Myslovitz

/ 8 listopada, 2004

Myslovitz ruszył w swoją kolejną trasę po Zachodzie. Tym razem jest jednak wyjątkowo. To najdłuższa trasa zespołu po Europie Zachodniej – mówi menażer, Maciej Pilarczyk. 19 koncertów w halach mieszczących ponad 10 tysięcy osób. Byłem na początku trasy, w Paryżu, w hali Bercy… To największa sala w stolicy Francji. Myslovitz zaliczył w Paryżu wszystkie znaczące miejsca: od Zenith, przez Olympię, po Bercy.


Polska formacja występuje u boku grupy The Corrs. U boku, bo formalnie nie są supportem, tylko „special guest”. Jedną z osób, która propaguje zespół na Zachodzie jest Henry McGrogan, który jest też tour managerem Corrsów. Ale chcę podkreślić, że decyzję podjął sam zespół – opowiada Pilarczyk o kulisach rozpoczęcia współpracy. Muzycy The Corrs znają płytę „Korova Milky Bar” i bardzo im się podoba. Wiem, że chodzą po korytarzu i nucą ulubione piosenki z tego albumu. W Paryżu wszyscy obserwowali próbę Myslovitza… Zaleta grania z The Corrs polega na tym, że trasa jest w całości wyprzedana. Myslovitz ma szansę wystąpienia przed dwustoma tysiącami ludzi – to imponująca liczba.


Co jeszcze słychać w obozie Myslovitz? Zapowiadają, że tym razem na pewno ukaże się psychodeliczna płyta Skalary, mieczyki, neonki. Mamy wyznaczoną sztywną datę premiery, na 4 grudnia. Master został już oddany do wytwórni. Równocześnie ukaże się DVD zatytułowane „Życie to surfing”. Będą tam wywiady, reportaże z trasy, klipy, galeria zdjęć i koncert z Gurten Festival – słyszę od Pilarczyka. Potem będzie krótka polska trasa promująca ten album, następnie zespół uda się na urlop. Do pracy nad nowym materiałem chcą wrócić po Nowym Roku.


Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z listopada 2004 (21)

BARTEK KOZICZYŃSKI

KOMENTARZE

Przeczytaj także