W przemyśle muzycznym jest pełno speców od wszystkiego. Ale czy warto słuchać ich rad?
Linkin Park był jednym z najszybciej pnących się po szczeblach kariery debiutantów rocka ostatnich 30 lat. Już debiutancki album zatytułowany „Hybrid Theory” z 2000 roku rozszedł się w milionowym nakładzie.
Tak błyskawiczny sukces sprawił, że muzycy musieli szybko nabyć scenicznej ogłady. Wytwórnia postanowiła im więc pomóc i podesłać speców. Ale ich rady nie były zbyt pomocne.
W wywiadzie dla „Complex” Mike Shinoda wspomina okres debiutanckiego albumu:
Nadal oswajaliśmy się ze sceną i facet z wytwórni załatwił nam spotkanie z gościem, który zajmował się choreografią występów rapowych i r&b. Ten choreograf dosłownie zaproponował: „Musicie mieć jakiś greps na scenie. Mógłbyś na przykład podejść do mikrofonu, zdjąć buty i kopnąć jeden but”. Dosłownie tak powiedział, a my się zastanawialiśmy, o co mu do cholery chodzi. Nie sugeruję, że był szalony, po prostu rzucał pomysłami i ten mi utkwił w pamięci.
Reaktywowany zespół Linkin Park, w którym rolę wokalistki pełni Emily Armstrong, niedawno wydał nowy album. Ogłoszono również, że pojawi się na przyszłorocznym Open’er Festivalu.
Ósmy album Linkin Park zatytułowany „From Zero” opublikowany został 15 listopada.