Lider Soulfly odniósł się do zarzutów, jakie wysuwał usunięty niedawno ze składu Marc Rizzo.
Na początku sierpnia Soulfly poinformował o usunięciu ze składu gitarzysty Marca Rizzo. Niedługo potem Marc publicznie zarzucał członkom zespołu, że nie dostał od nich żadnego wsparcia w trakcie pandemii.
W wywiadzie dla „Metal Kaoz” Max Cavalera skomentował zarzuty Rizzo:
No nie wiem. Przeszedł załamanie nerwowe. To szaleństwo. Nie rozumiem tych wszystkich oskarżeń. To zupełnie nie w jego stylu. Zranił mnie. Po tym wszystkim, co dla niego zrobiliśmy, a zrobiliśmy dużo. Zagrał na wszystkich płytach i zawsze się o niego troszczyliśmy, zawsze go dobrze traktowaliśmy. Nieładnie tak wbijać nam nóż w plecy. Oczywiście, chce nastawić fanów przeciwko mnie i zgrywać rolę ofiary. Nie mam nic złego do powiedzenia na jego temat. Był spoko, kiedy grał w Soulfly, nagraliśmy świetne płyty. Ale zauważyłem, że sytuacja zrobiła się nieco czerstwa. Ostatni koncert, jaki zagraliśmy w Meksyku, był nieco inny. Nie powinniśmy robić sobie takich rzeczy. Wielu byłych członków Soulfly to moi przyjaciele. On wydaje się nieco zgorzkniały wszystkim. Boli mnie, kiedy słyszę te oskarżenia, bo wiem, że to kłamstwa i bzdury. Wszystko wymyślił jego szalony umysł.
Rizzo nagrał z Soulfly wszystkie płyty począwszy od „Prophecy” z 2004 roku. Dyskografię amerykańskiej formacji zamyka wydawnictwo „Ritual”, które ukazało się w 2018 roku. Na najbliższej trasie z Soulfly zagra Dino Cazares z Fear Factory.