Wokalista Screaming Trees czy Queens of the Stone Age, Mark Lanegan, w latach 80. zmagał się z depresją. Postanowił opowiedzieć o swoich problemach w wywiadzie dla „Music Radar”. Przyznał, że w walce z problemami pomógł mu album „Closer” Joy Division:
Podczas ostrej zimy, która nawiedziła wschodni Waszyngton w latach 1980-81 cierpiałem – teraz znam ten termin – na poważną depresję kliniczną. Pracowałem obcinając odsłonięte korzenie drzew w sadzie. Wymagało to codziennej jazdy 50 mil w jedną i drugą stronę. Całe dnie klęczałem w śniegu i obcinałem grube i ciężkie korzenie narzędziem podobnym do noża. Drzewo za drzewem.
– rozpoczął opowieść muzyk. I kontynuował:
Nieco wcześniej rzuciłem picie i narkotyki, a moja dziewczyna zostawiła mnie dla szefa pizzerii, w której pracowała. Większość dnia jeździłem z pracy i do pracy, paliłem jednego papierosa za drugim i rozmyślałem. W pewnej chwili w moje ręce wpadła kaseta „Closer”, włożyłem ją do magnetofonu w aucie i ona tam utknęła. Nie mogłem jej wyjąc, więc słuchałem całą zimę tylko jej. Lodowate dźwięki i poetycko-osobiste teksty pełne bólu oddawały to, co sam czułem. Zrozumiałem, że jest ktoś, kto czuje się jak ja. Głos Curtisa, bas Hooka i gitara Sumnera stały się ścieżką dźwiękową mojego życia. Jeśli jakaś płyta mnie uratowała, to właśnie ta. Do dziś to dla mnie jeden z najważniejszych albumów, jakie nagrano. Często mi towarzyszy.
Płyta „Closer” miała swoją premierę w lipcu 1980 roku. Był to drugi i zarazem ostatni album Joy Division. Dwa miesiące po jego nagraniu Ian Curtis odebrał sobie życie.
%%REKLAMA%%
mg