Opublikowany w ubiegłym roku album „Hardwired… To Self-Destruct” okazał się marketingową bombą. Co było do przewidzenia, nowe i przez wielu oczekiwane wydawnictwo znakomicie sprzedawało się na całym świecie szybko pokrywając się platyną. Co jednak ważniejsze, zostało ono pozytywnie odebrane.
Jason Newsted (ex-Metallica) nie wspomina dobrze trasy z Guns N' Roses
Zdziwiło to również Larsa Ulricha, który zdaje sobie sprawę, że ludzie częściej doceniają dawne, klasyczne dokonania zespołu, niż nową muzykę. W wypadku „Hardwired… To Self-Destruct” był jednak pozytywnie zdziwiony:
Już kiedyś wspominałem, że przez ostatnie pół roku słyszałem rzeczy, których wcześniej – przez 35 lat kariery – nikt nigdy nie mówił. Chodzi o „Dlaczego nie zagraliście więcej nowych kawałków?”. Zwykle ludzie narzekają na granie nowego materiału i mówią „Zagrajcie więcej starych utworów”. To mantra każdego muzyka w obecnych czasach. Po tym wszystkim graliśmy cztery nowe utwory, później pięć, a nawet sześć – połowę wszystkich. A mimo to ludzie wciąż mówią: „Ej, gdzie „Spit Out of Bone”? Gdzie to i tamto? Grajcie więcej nowych kawałków”.
– zdradził Ulrich w wywiadzie dla HardDrive Radio.
Perkusista Metalliki kontynuował:
Ale żeby nie było – to, że ludzie przyjęli tak dobrze ten album, że chcą słuchać więcej i czują się zadowoleni wypełniając całe stadiony, oznacza, iż było to niesamowite wydawnictwo – przeszło to nasze najśmielsze oczekiwania i marzenia. To coś niezwykłego… Słyszę nawet „To wasz najlepszy album od „czarnej” płyty”. Niektórzy mówią nawet, że najlepszy w karierze.
Dwupłytowe wydawnictwo Metalliki faktycznie zebrało pozytywne recenzje, a wysoka sprzedaż – jak się okazuje – jest również wyznacznikiem muzycznej jakości. Należy się spodziewać, że Metallica podczas koncertu w Polsce zagra kilka kawałków z „Hardwired… To Self-Destruct”. Które są Waszymi ulubionymi? Zapraszamy do sondy i komentarzy.
mg