Gitarzysta Lady Pank miał kiedyś możliwość dołączenia do Red Hot Chili Peppers. Dlaczego nie dołączył?
Kiedy w połowie lat 90. Red Hot Chili Peppers po raz kolejny szukali gitarzysty, jedną z demówek nadesłał Jan Borysewicz z Lady Pank. Grupa zaprosiła go na przesłuchanie. Dlaczego nie zdecydował się wykonać kroku dalej?
W marcowym numerze „Teraz Rocka” Borysewicz opowiedział o tym Jordanowi Babuli:
To było w pierwszej połowie lat 90. Miałem dwóch menedżerów, z których jeden mieszkał w Polsce, a drugi w Ameryce. I ten pierwszy poprosił mnie, żebym nagrał kilka utworów, bo Red Hot Chili Peppers szukali wtedy gitarzysty – i on im wyśle taśmę. Rzeczywiście tak się stało i okazało się, że był odzew – oni zadzwonili do menedżera amerykańskiego i chcieli, żebym przyjechał na przesłuchanie. Byłem wtedy w Stanach, ale traktowałem ten wyjazd rozrywkowo, potem musiałem wracać do Polski… i jakoś się to wszystko rozmyło. Myślę, że mógłbym się zgodzić pojechać z nimi w trasę jako sideman i później wrócić do swojego zespołu, ale o dołączeniu na stałe nie było mowy. Dla mnie zawsze najważniejsze było mieć własny zespół, w którym to ja podejmuję decyzje muzyczne. A moje doświadczenia z Lady Pank z lat 80. w USA były też niedobre, bo zaczęto nam narzucać muzyków, zmieniać utwory, komponować nowe, wożono nas do fryzjera. Dużo rzeczy tam było „na nie”.
W marcu Lady Pank powraca z nowym albumem studyjnym, zatytułowanym „LP40”. Cały wywiad z Janem Borysewiczem a także z Januszem Panasewiczem znajdziecie w marcowym „Teraz Rocku”, który do sprzedaży trafi już w najbliższą środę, 24 lutego.