Halsey ujawniła, że nigdy nie planowała, aby jej pseudonim artystyczny przekształcił się w odrębną postać. Wokalistka czuje się zmęczona odgrywaniem tej niechcianej roli.
Halsey, której prawdziwe imię to Ashley Frangipane wyznała, że jej pseudonim, początkowo mający być tylko nazwą sceniczną, z czasem przerodził się w postać, którą artystka musi „odgrywać”:
Zawsze porównuję Halsey do „Chirurgów”, gdzie każdy, kto grał w tym serialu, pewnie na początku to kochał, ale po 25 sezonach czuli: „Nie mogę już grać Meredith”. Tak właśnie czułam się z Halsey, co doprowadziło mnie do jeszcze głębszego pytania egzystencjalnego: „Dlaczego czuję, że gram Halsey?” Miało to być tylko pseudonim, a nie osobowość, a teraz zdaję sobie sprawę, że stało się to czymś, czego nigdy nie zamierzałam.
Artystka zadebiutowała niedawno jako aktorka, grając w filmach takich jak „MaXXXine” i „Americana”. Jak przyznała, odgrywanie innych postaci niż Halsey było dla niej odświeżającym doświadczeniem:
Aktorstwo dało mi szansę wyjść z tej roli, ale także pozwoliło mi być częścią czyjejś wizji. Zazwyczaj to ja mam pełną kontrolę nad tym, co tworzę, więc było miło pojawić się na planie i po prostu służyć czyjejś wizji. To reżyser miał trudniejsze zadanie, a ja mogłam po prostu wykonać swoją pracę jak najlepiej.
25 października ukaże się najnowszy album Halsey, zatytułowany „The Great Impersonator”. Artystka zaznaczyła, że będzie to najbardziej osobisty projekt w jej dotychczasowej karierze.