Szkocki zespół Belle And Sebastian był o krok od odwołania jednego z koncertów podczas amerykańskiej trasy koncertowej, gdyż zgubił… swojego perkusistę.
Flea (Red Hot Chili Peppers) w obronie dzieci
Do tej nieprawdopodobnej historii doszło z 14 na 15 sierpnia 2017 roku, kiedy grupa podróżowała z Północnej Dakoty do Minnesoty.
Lider Belle And Sebastian, Stuart Murdoch, w rozmowie z „The Current”opowiedział jak do tego doszło.
Kiedy obudziliśmy się kilka godzin temu, okazało się, że w Północnej Dakocie zostawiliśmy naszego perkusistę. Częściowo to moja wina, bo byliśmy w Walmarcie. Właśnie opuszczaliśmy miasto Dickinson i zatrzymaliśmy się po wodę. Wychodziłem z Walmartu, a on do niego wchodził, pomachał mi, był w dobrym nastroju. Wtedy go widzieliśmy ostatni raz.
Pozostali muzycy udali się do autokaru, podczas gdy Richard Colburn został w sklepie. Nie miał przy sobie ani paszportu, ani telefonu, jedynie kartę kredytową. Do tego był w pidżamie.
Siedział w Wallmarcie przez cztery godziny, myśląc, że się zorientujemy, ale wszyscy poszli spać. Mieliśmy kiedyś system, ale jako że dzisiaj wszyscy mają telefony komórkowe, przestaliśmy się do niego stosować. Kiedyś, wychodząc z autokaru zostawialiśmy kartkę na siedzeniu obok kierowcy. Ostatecznie zameldował się w hotelu i poszedł spać.
Zespół nie miał pojęcia jak odnaleźć perkusistę i sprowadzić go na koncert, więc powysyłał wiadomości przez Twittera, licząc na to, że ktoś odnajdzie Colburna i przywiezie go na koncert.
Stuart Murdoch rozważał też, czy takim wypadkom nie zapobiegłoby wszywanie członkom zespołu chipów.
Właśnie o tym rozmawialiśmy. Nasz pierwszy menadżer, chciał nam wszyć chipy w szyję. To było 15 lat temu. Kiedyś w tym zespole było więcej osób, mieliśmy smyczki, w sumie było 12-13 osób. To jak próba zapanowania nad stadem kotów.
Ostatecznie Richard Colburn został przetransportowany na lotnisko, skąd udał się na kolejny koncert.
rf