Alan Niven, który był menadżerem Guns N’ Roses na przełomie lat 80. i 90., gdy grupa odnosiła największe sukcesy, krytycznie odnosi się do trasy, na której Axl Rose zastąpił Briana Johnsona z AC/DC. Niven jednak podaje dość oryginalne argumenty.
Guns N' Roses wrócili do studia?
W rozmowie z „Rock Talk With Mitch Lafon” Alan Niven powiedział:
Czułem się nieswojo, widząc jak Axl Rose występuje na scenie, nad którą widniały diabelskie rogi. Gdy śpiewał „Highway To Hell” nie było w tym humoru, jaki być powinien.
Mocno wierzę, że nie można bronić diabła. Od ciebie zależy, czy zaprosisz paskudne rzeczy do swojego życia, czy się przed nimi obronisz.
Uważam, że istnieje ogromna różnica między czczeniem diabła, a byciem wolnym duchem i krytykowaniem zła w autorytaryzmie.
Jeśli to jest zabawa, to jest głupia… A jeśli to nie jest zabawa, to jest złem. Życie jest binarne – albo żyjesz w świetle albo w mroku. W świetle widzisz, co jest piękne. W mroku jesteś ślepy.
Czuję się cholernie nieswojo, gdy myślę, że ktoś taki, jak Richard Ramirez inspirował się ich piosenką jak „Night Stalker”, a oni się tego nie wstydzą i za to nie przepraszają. Jeśli po czymś takim umieszczasz nad sceną diabelskie rogi, przykro mi, ale to czyni cię tępym australijskim przygłupem.
Nie powinno się bronić diabła, nie powinno się z nim zaczynać. Dlatego nie podobało mi się, gdy śpiewał z nimi Axl.
Axl Rose śpiewał w AC/DC na części trasy w 2016 roku, gdy wokalista Brian Johnson zrezygnował z koncertów na polecenie lekarzy, którzy obawiali się, że może całkowicie utracić słuch.
rf