Kilka dni temu informowaliśmy, że w pokoju hotelowym znaleziono ciało Dennisa Sheehana, wieloletniego współpracownika grupy U2. Okazało się, że manager miał atak serca i to on był bezpośrednią przyczyną jego śmierci. Choć Sheehan współpracował w swojej karierze z Led Zeppelin czy Patti Smith, to najwięcej w swoim życiu zrobił dla grupy U2 – był jej managerem koncertowym od 33 lat.
Nic zatem dziwnego, że muzycy postanowili oddać mu hołd podczas niedawnego koncertu w Los Angeles. Bono, zanim zespół zabrał się za odegranie kawałka "Iris", wyszedł na scenę i wygłosił przemówienie honorując tym samym swojego przyjaciela i współpracownika, Dennisa Sheehana.
U2 jest jak rodzina. U2 to wspólnota […] Cała ta rodzina jest dla nasz wszystkim, martwimy się o każdego. Zeszłej nocy straciliśmy jednego jej członka… Nazywał się Dennis Sheehan. Był managerem koncertowym U2 od 33 lat i kochał, jak my wszyscy zresztą, Los Angeles. Sunset Marquis nazywał swoim domem daleko od domu, pierwszy raz pojawił się w tym mieście jako młody chłopak współpracujący z Led Zeppelin. Zawsze miał nadzieję, że my będziemy nowym Led Zeppelin, co było oczywiście niewykonalne.
Zaraz po tym przemówieniu zespół zaprezentował wspomniany utwór "Iris", który pochodzi z najnowszej płyty "Songs of Innocence". Muzycy z U2 wiedząc jaka byłaby wola zmarłego, zdecydowali się nie odwoływać koncertu w Los Angeles. Utwór zagrany na cześć Sheehana wyśpiewało 18 tysięcy soób.
mg