Na open’erowej scenie pojawili się już chociażby Red Hot Chili Peppers, Florence + the Machine, PJ Harvey, Foals, Nothing But Thieves czy Dawid Podsiadło. Ostatniego dnia, jak zresztą przez całą imprezę, uczestników festiwali czekała prawdziwa mieszanka gatunków i wykonawców.
Naszą uwagę przykuły trzy koncerty: Bastille [GALERIA], The 1975 [GALERIA] oraz At The Drive-In. Z tego ostatniego niestety nie mamy dla Was zdjęć, ponieważ… ich wykonywania nie życzyli sobie muzycy. Nasz człowiek, Grzesiek Kszczotek, sfotografował jedynie telebim, na którym transmitowany był występ:
A poniżej krótka relacja z ostatniego dnia Open’er Festivalu 2016:
Ostatniego dnia wszystko popsuła pogoda. Na głównej scenie zdążył zagrać jeszcze nasz rodzimy Terrific Sunday: całkiem nieźle wypadli, szkoda że ludzie zaczynali się dopiero schodzić. Taki los zespołów zaczynających swój występ o godzinie szesnastej. Potem rozpętała się burza poprzedzona długimi i szalenie mocnymi podmuchami wiatru. Poszczególne elementy sceny głównej zaczęły się niebezpiecznie dziwnie zachowywać. Tak więc The 1975 – jeden z ciekawszych indierockowych zespołów młodszego pokolenia – mimo, że grają już razem od… 14 lat, pojawił się na scenie z godzinnym opóźnieniem. By dalej wszystko szło według planu, musieli mocno okroić swój występ. Bastille ma u nas sporą rzeszę fanów. Przede wszystkim fanek. Trudno się dziwić: Dan Smith – główna postać w zespole – umie przykuć do siebie uwagę. Powie: „Cześć” – pisk. Powie: „Zagramy teraz zupełnie nową piosenkę” – pisk. A poza tym to muzyka (poprockowo-alternatywne granie), która świetnie sprawdza się w koncertowym wydaniu.
Najważniejszy – z terazrockowego punktu widzenia – miał być występ At The Drive-In. I był. Tent Stage, w którym grali wypełniony był po brzegi. I to raczej nie z powodu całkiem sporej możliwości powrotu ulewy. Odegrali niemal w całości swoja ostatnią płytę „Relationship Of Command” z 2000 roku. Choć napisać, że „odegrali” – mocno mijałoby się z prawdą. Omar Rodriguez-López i Cedric Blixer na coś takiego nigdy by sobie nie pozwolili. Od samego początku trwania „Arcarsenal” i później z „Invalid Litter Dept.” czy „Rolodex Propaganda” na czele mieliśmy do czynienia z wielka dawką mocnego, hałaśliwego i szalenie inteligentnego post-metalowego grania. Blixer natychmiast zbratał się z tłumem (przybijanie piątek i misie ze szczęśliwcami z pierwszych rzędów przy wspomnianym „Arcarsenal”). Żal, że tak krótko grali. Żal, że tego typu zespołów na Open’er Festiwalu pojawia się tak mało.
Obszerna relacja z całej imprezy w sierpniowym numerze „Teraz Rocka”.
mg | fot. Grzesiek Kszczotek