Ostatni, siódmy studyjny album grupy Muse – „Drones” – ukazał się w czerwcu 2015 roku. Podczas promujących ten krążek koncertów na stadionach i w halach nad głowami słuchaczy latały właśnie drony. Jak właśnie ujawnił człowiek zajmujący się przygotowaniem tras grupy, Matt Bellamy, Chris Wolstenholme i Dominic Howard już mają kolejny szalony pomysł.
Na razie wszystko jest w fazie embrionalnej, ale Glen Rowe już ujawnił podczas imprezy Musexpo w Londynie:
To może śmieszne, ale zawsze staramy się wymyślić coś odważnego i ryzykownego. Jak uchwycić istotę i przełożyć ją na płytę lub trasę – to zdecydowanie ciągle nasze wyzwanie.
Chcemy zrobić scenę z magnesów, tak aby zespół mógł lewitować na innych magnesach. Każdej nocy budzę się z pytaniem, jak to zrobić. Jeśli są tu jacyś technicy zajmujący się magnesami, niech się ze mną spotkają. To właśnie staramy się teraz osiągnąć.
To nie pierwsze trudne zadanie, które postawiło przed nim trio. Trasa „Black Holes and Revelations” z 2006 i 2007 roku promującą płytę o tym samym tytule to też było nie lada wyzwanie.
Pamiętam rozmowę, podczas której zdecydowaliśmy, że będziemy mieć wielkie UFO, które na stadionie wypluje z siebie artystę na trapezie. Myślałem, że to pijacki, tak po prostu rzucony komentarz i że nigdy nie będę się musiał o to martwić. Następnego dnia dostałem e-mail od jednego z członków zespołu: „Zdobądź dla mnie UFO, które wypluje artystę na trapezie”. Znalezienie sposobu na to, zajęło mi miesiące.
Udało się. Potrzeba było bardzo dużo helu i linoskoczka, który był na tyle głupi – jak mówi sam Rowe – by podpisać umowę. Zobaczymy, czy lewitacja też się powiedzie.
ud