Słysząc słowo „grunge”, większość bez tchu wymieni kilka zespołów, głównie z Seattle. Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden, Stone Temple Pilots, Alice in Chains… Gitarzysta i od czasu do czasu wokalista tego ostatniego, Jerry Cantrell, ostatnio w programie „Jonesy’s Jukebox” przypomniał od kogo, jego zdaniem, wszystko tak naprawdę się zaczęło. Uporządkował też pozostałych w kolejności.
Pierwszym zespołem, który to wszystko rozpoczął i otworzył świat na resztę, był Soundgarden, zdecydowanie. Soundgarden podpisał umowę z A&M – to była pierwsza wielka wytwórnia, która podpisała kontrakt i wydała płytę. Mother Love Bone był drugi z Polygramem. Niestety Andy Wood umarł wkrótce po tym, jak ukazał się album. Potem my, jako trzeci, dogadaliśmy się z Columbią i szybko coś wydaliśmy. Nirvana i Pearl Jam przyszły później.
Muzyk przy okazji powspominał początki tego gatunku, zanim jeszcze stał się znany na świecie.
Wszystkie zespoły grały wspaniałą muzykę. To było fajne, to było coś naszego. Nie próbowaliśmy przypodobać się komukolwiek innemu niż ludziom w naszym mieście. To był nasz cel – móc wyprzedać koncert w Central Tavern czy zagrać w lokalnym barze, gdzie wszyscy grali. Spotkania, wspólne wyjścia na miasto, na koncerty innych – było fajnie, wspieraliśmy się.
Nikt nie chciał być tobą, wszyscy starali się byś sobą. To szanowaliśmy w ludziach. Dlatego tyle zespołów pojawiło się w tym czasie, łączenie z Mudhoney czy Screaming Trees. Nikt nie brzmiał jak ktoś inny.
Te dwie grupy już nie istnieją, podobnie jak Nirvana. „Założyciele” grunge’u przetrwali – obecnie Soundgarden przymierza się do nagrania siódmej studyjnej płyty. Mało zmienił się również Pearl Jam. Co innego Alice in Chains, który musiał wziąć się w garść po śmierci Layne’a Staleya. Oba zespoły na razie nie precyzują swoich planów wydawniczych na przyszłość. Stone Temple Pilots też borykał się z trudnościami: po odejściu Chestera Benningtona i śmierci Scotta Weilanda wciąż szuka nowego wokalisty.
Jest za to szansa na coś więcej poza debiutem niewspomnianego wcześniej Temple of the Dog, zespołu powstałego, by upamiętnić Andy’ego Wooda z Mother Love Bone.
Wiemy, kto był pierwszy. A kto był, Waszym zdaniem, najlepszy?
ud