W przyszłym roku Deep Purple po raz kolejny dostanie szansę wejścia do Rock and Roll of Fame. Czy w końcu – po dobrych kilkunastu latach, odkąd stało się to możliwe i po ponad 45 latach od debiutu – tak się stanie? Zespołowi nic a nic na tym nie zależy. Wokalista Ian Gillan tłumaczy magazynowi „Classic Rock”:
Nie szanuję ich. To ten typ ludzi, którzy zdecydowali, że The Monkees będą amerykańskim odpowiednikiem The Beatles. Oni nie mają pojęcia, co się dzieje w wielkim świecie poza ich własnym. Według mnie ci ludzie są piekielnie aroganccy i chamscy.
Brytyjczycy nie mogą chyba wybaczyć ludziom zarządzającym galerią sław w Cleveland w Ohio jednego…
Słyszałem, że ktoś z ich komisji odrzucił nad jako autorów jednego hitu. Nie mogę dość do tego, czy tym hitem był „Hush”, „Kentucky Woman”, „Black Night”, „Strange Kind of Woman”, „Child in Time”, „Perfect Strangers”, „Knocking at Your Back Door” czy może „Smoke on the Water”.
Tegorocznej – trzeciej już – nominacji sobie nie ceni. Nawet by o niej nie wiedział, gdyby nie powiedziałby mu o niej dziennikarz.
Wokalistę cieszy coś innego. Jest wdzięczny, że inni artyści upominają się o uznanie ich twórczości. Wśród nich jest między innymi perkusista Metalliki, Lars Ulrich. To miłe – stwierdza.
Ian Gillan kpił z Rock and Roll Hall of Fame już wcześniej. Deep Purple nie zależy na takich honorach. Do Rock and Roll Hall of Fame chciałby za to dostać się Slayer. Gitarzysta tej formacji, Kerry King, uważa, że mają szansę, bo drzwi jakiś czas temu otworzyła im Metallica. W tym roku jednak Slayer nie dostał jeszcze nominacji.
Deep Purple tymczasem ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Grupa kończy powoli trasę koncertową promującą album „Now What?!”. W jej ramach przyjedzie także do Polski – wystąpi w Łodzi już 25 października 2015 roku. Bilety znajdziecie wciąż w serwisie tikeria.pl. Zaraz po ostatnim koncercie muzycy zabierają się za kolejną płytę.
ud