Są tacy wykonawcy, których pseudonimów przytaczać z grzeczności nie będziemy, którzy po takim incydencie przerwaliby koncert, wygłosili płomienną tyradę i zaszyli się na zapleczu. Do takich nie należy jednak David Lee Roth, który podczas koncertu Van Halen w New Jersey został… zaatakowany butelką z piwem. Nie trafiła go, ale rozbiła się na scenie.
David na chwilę zatrzymał koncert i powiedział:
Gdybym był młodszy, powiedziałbym, że prześpię się z jego dziewczyną. Ale jestem w takim momencie kariery, że największą ku**a zniewagą będzie, jeśli powiem, że już przespałem się z jego żoną. Następnym razem zostaw to piwo dla mnie.
Publiczność się pośmiała, a Van Halen wróciło do grania:
mg
KOMENTARZE