Większość zespołów zaraz po publikacji nowej płyty wyrusza w trasę koncertową. To naturalna kolej rzeczy. Jednak Pink Floyd nie jest jak większość zespołów. Tutaj wszystko musi do siebie pasować, wszystko jest wcześniej ustalone i nie ma miejsca na spontaniczne działanie. Faktem jest, że za kilkanaście dni pojawi się nowy i ostatni album grupy – "Endless River".
Faktem jest również, że zespół nie wyruszy w trasę koncertową, ponieważ nie ma do tego odpowiednich warunków. Na pytanie dotyczące tournée odpowiada Nick Mason:
Fajnie byłoby pograć "na żywo", ale materiał z tej płyty nie nadaje się na trasę. To coś, co mógłbyś zagrać w klubie UFO w 1967 roku, a nie na jakiejś wielkiej imprezie. Poza tym bez Ricka [Wrighta – przyp. red.] byłoby to niemożliwe. To niewykonalne, gdyż natura tych utworów polega na tym, że zostały stworzone w danym miejscu w określonym czasie – jeśli ktoś chciałby zagrać to raz jeszcze, nie byłby w stanie powtórzyć tego, co znalazło się na płycie. To nie jest coś, czego można się nauczyć i odtworzyć.
Na koniec Nick Mason powiedział, że nie ma większych nadziei, że Pink Floyd kiedykolwiek wyjdzie jeszcze na scenę. To bez wątpienia smutna informacja, ale argumenty muzyka są niezwykle celne, natomiast sam fakt, że grupa wyda jeszcze jeden album powinien być wystarczającym prezentem dla fanów.
Premiera płyty "Endless River" zbliża się wielkimi krokami – wydawnictwo pojawi się na sklepowych półkach już 10 listopada. W sieci pojawiły się zaledwie trzy półminutowe fragmenty utworów pochodzących z nowej płyty Pink Floyd. Przypomnijmy, że krążek zawiera materiał zarejestrowany jeszcze z Rickiem Wrightem i płyta jest hołdem dla jego twórczości. W studiu nie znalazł się oczywiście Roger Waters.
mg