Komik Sacha Baron Cohen zaangażowany był już dość poważnie w produkcję filmowej biografii Queen, w której miał wcielić się w wokalistę Freddiego Mercury’ego. Jeszcze w 2013 roku zrezygnował jednak z roli. Kilka tygodni temu postanowił zdradzić, jakie miał ku temu powody.
Film wcale nie miał się skończyć na śmierci frontmana w listopadzie 1991 roku. To miała być mniej więcej dopiero jego połowa. Ponadto wiele wcześniejszych wątków, związanych z imprezami czy AIDS, miało zostać pominiętych.
Gitarzysta Queen Brian May na łamach „Daily Mail” odpiera te zarzuty.
Sacha stał się wrzodem na d*pie. Miło było, dopóki rzucał pomysłami, ale zrezygnował i zaczął mówić nieprawdę o tym, co się stało. Dlaczego odszedł i zaczął twierdzić, że nie chcemy realistycznego, drastycznego filmu? Czy jesteśmy ludźmi, którzy kiedykolwiek ukrywali prawdę? Nie sądzę.
Muzyk zdementował łagodny sposób przedstawiania historii, lecz nie odniósł się do rewelacji Cohena, że film tylko w połowie będzie opowieścią o Queen z pierwszym wokalistą, a w połowie o powtórnej drodze na szczyt po jego śmierci, z Adamem Lambertem za mikrofonem. Brian May za to pochwalił aktualnego odtwórcę roli Freddiego Mercury’ego – Bena Whishawa. Gitarzysta wierzy w niego.
Jest fantastyczny – to prawdziwy aktor.
Daty premiery filmu o Queen wciąż jeszcze nie znamy.
ud | fot. Brian Minkoff, CC BY-SA 3.0