Jakiś czas temu basista Black Sabbath Geezer Butler ujawnił, że podczas tworzenia „Vol. 4” miał pod dostatkiem kokainy. Zespół wydał na nią mnóstwo pieniędzy – aż 75 tysięcy dolarów. Na nagranie albumu wydano „tylko” 60 tysięcy dolarów.
Sama informacja o tworzeniu na haju nie jest niczym nowym – Ozzy Osbourne nie upiększał początku lat 70. w wydanej kilka lat temu w autobiografii „Ja, Ozzy”.
W końcu zaczęliśmy się zastanawiać, skąd cała ta koka pochodzi… Mówię wam: tamta koka była najbielszą, najczystszą, najmocniejszą rzeczą, jaką moglibyście sobie wyobrazić. Jedno wciągnięcie i byłeś królem wszechświata.
Gitarzysta Tony Iommi w „The Guardian” doprecyzował ponadto, jak trafiała ona do muzyków.
Nikt nie potrafił kontrolować pozostałych. Wciągałem kokę na lewo, prawo i pośrodku. I metakwalon, i Bóg wie, co jeszcze. Kokainę przywozili nam prywatnymi samolotami.
Oczywiście największy kłopot był z kontrolowaniem samego Ozzy’ego. Kilka lat później był to jeden z powodów pożegnania się z wokalistą.
Narkotyki wyrządzają wiele szkód, ale jednocześnie ile wspaniałych utworów dzięki nim powstało… By przypomnieć coś ze wspomnianego krążka „Vol. 4” – „Changes”.
Black Sabbath 2 lipca 2016 roku zagra w Polsce – w Tauron Arenie Kraków. Będzie to naprawdę ostatnia, pożegnalna trasa zespołu, więc sprawdźcie ceny biletów i szybko zadbajcie o jeden dla siebie.
ud