David Bowie w ciągu trwającej pięć dekad kariery współpracował z najlepszymi muzykami w świecie rocka. Jednym z nich był frontman King Crimson, Adrian Belew. Przesympatyczny gitarzysta zaplanował na luty 2016 dwa koncerty w Polsce, a nam udało się namówić go na wspomnienia o Wielkim Artyście.
Podczas ostatniej trasy, którą wspólnie zagraliśmy, a która odbyła się w 1990 roku, trwała rok, objęła 27 krajów i 109 koncertów, staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi – mówi nam Belew. Praktycznie cały czas spędzaliśmy razem. To, co było charakterystyczne dla tej trasy, to gigantyczna scena, która musiała być wybudowana od podstaw w każdym mieście, do którego zawitaliśmy. Za każdym razem więc przybywaliśmy na miejsce kilka dni wcześniej – i tych kilka dni było dla nas czasem wolnym. A to oznacza, że mieliśmy – David i ja – mnóstwo czasu żeby robić, na co mieliśmy ochotę. Chodzić do restauracji, muzeów – obaj bardzo interesowaliśmy się sztuką, chcieliśmy ją podziwiać i rozmawiać o niej. Prowadziliśmy wielogodzinne dyskusje o wszystkim – polityce, modzie, muzyce. Mieliśmy prywatny odrzutowiec, którym lataliśmy razem… To taka sytuacja, w której niejako odcinasz się od świata zewnętrznego, funkcjonujesz w niewielkiej, zamkniętej grupie. Nic nie buduje przyjaźni lepiej, a ja byłem w tym wszystkim z Davidem.
W marcowym wydaniu „Teraz Rocka” znajdziecie pełen wywiad z gitarzystą, w którym opowiada, jak dziwne metody pracy w studiu stosował Bowie, ile czasu zajmowało mu napisanie tekstu i co sądził o nim Frank Zappa.
Tymczasem przypominamy, że Adrian Belew ze swoim zespołem Power Trio wystąpi na dwóch koncertach w naszym kraju – 20 lutego we Wrocławiu (Sala Koncertowa Radia Wrocław) i 21 w warszawskiej Progresji. W repertuarze grupy znajdują się zarówno utwory z solowego dorobku Adriana, jak i klasyczne kompozycje King Crimson, jak „Dinosaur”, „Three Of A Perfect Pair”, „Walking On Air” czy „Discipline”.
mg