Chris Cornell odebrał sobie życie w maju 2017 roku tuż po koncercie Soundgarden.
W maju 2017 roku Soundgarden grał trasę koncertową. Tuż po koncercie w Detroit Chris Cornell popełnił samobójstwo w swoim pokoju hotelowym. Chwilę wcześniej dzwonił do swojej żony.
Vicky Cornell w wywiadzie dla „Gayle King In The House” po raz pierwszy tak szczegółowo opowiedziała o ostatnich chwilach jej męża.
Chris nie miał myśli samobójczych. Nie był nawet w depresji. Brał benzodiazepiny, ale nic, nawet w tamtej chwili nie sugerowało, że coś takiego może się stać. To niemożliwe. Stało się to nagle, przez co strata była jeszcze bardziej traumatyczna. Rozmawiałam z Chrisem przez telefon i sprawiał wrażenie, jakby był w delirium. Zadzwonił do mnie po koncercie i słyszałam, że coś z nim jest nie w porządku. Brzmiał, jakby był na haju, był splątany, mówił niewyraźnie i było w nim coś ewidentnie nienormalnego. A trzydzieści minut później było już po wszystkim. Łatwo powiedzieć „odebrał sobie życie”. Dobrze, ale dlaczego? Co się stało? Jak możemy temu zapobiec? To ważne aspekty zapobiegania.
Vicky Cornell twierdzi, że wpływ na zachowanie Chrisa miały leki, które przyjmował, mimo że badanie toksykologiczne wykazało, że ich stężenie nie było na tyle wysokie, by doprowadzić do jego śmierci.