Zapadł wyrok w sprawie Johnny’ego Deppa i jego byłej żony Amber Heard. Obie strony wydały oświadczenia.
Ława przysięgłych wydała wyrok w sprawie, w której Johnny Depp zarzucał swojej byłej żonie zniesławienie po tym, jak w 2018 roku opublikowała felieton, w którym twierdziła, że dopuszczał się wobec niej przemocy.
Siedmioosobowa ława przysięgłych zadecydowała, że winna jest Heard, a Deppowi należy się 15 milionów dolarów odszkodowania. To dużo, ale zdecydowanie mniej niż liczyli prawnicy Deppa, którzy domagali się 50 milionów dolarów. Heard jednak też nie wyszła z procesu z niczym, bo sąd przyznał jej rację w punkcie kontrpozwu, w którym Depp twierdził, że ustawiła wraz ze znajomymi na niego zasadzkę. Aktorka dostanie za to 2 miliony dolarów.
Amber Heard przyznała, że czuje się „zdruzgotana” takim werdyktem. Stwierdziła też, że cofamy się do czasów, w których kobieta może być traktowana bez szacunku.
Innego zdania jest Depp, który twierdzi, że po sześciu latach odzyskał swoje życie:
Moja decyzja, by wytrwać, wiedząc, że moje życie stanie się spektaklem na cały świat, została podjęta po namyśle. Od początku celem sprawy było pokazać prawdę, niezależnie od rezultatów. Byłem winny prawdę moim dzieciom i tym, którzy mnie wspierali.
Z powodu pozwu Johnny Depp stracił wiele kontraktów, gdyż twórcy filmów zerwali z nim umowy na nadchodzące filmy. Aktor ma nadzieję, że ten werdykt przywróci go do łask w Hollywood.
Sugerować to mogą słowa Jerry’ego Bruckheimera, producenta kolejnej części „Piratów z Karaibów”, który niedawno zapytany o możliwość powrotu postaci Jacka Sparrowa, powiedział, że na tę chwilę jego udział nie jest brany pod uwagę, ale zaznaczył, że wszystko może się jeszcze zmienić, w zależności co pokaże przyszłość.