Warszawska grupa Mech przypomniała o sobie w 2004 roku, po kilkunastu latach przerwy, nagraniami do – stworzonej przez Polaków – okrutnej gry komputerowej Painkiller. W październiku ukazał się pierwszy od 22 lat (a w ogóle: trzeci) album formacji, Mech.
Wydane w 1983 roku płyty Bluffmania i Tasmania dalekie były od potęgi brzmieniowej obecnego, metalowego wcielenia tej grupy. Obecnie Maciejowi Januszce, wokaliście i jedynemu muzykowi z pierwotnego składu, towarzyszą: gitarzysta Piotr „Dziki” Chancewicz (Syndia, Agency, Jan Bo, Dogbite), perkusista Piotr „Posejdon” Pawłowski (Closterkeller, John Porter Band, Virgin) i basista Krzysztof Najman (Closterkeller, John Porter Band, Virgin). Januszko: Tego rodzaju ekspresji stary skład nigdy by nie uniósł. Z „Dzikim” reaktywowałem Mech i jego sposób grania tak mi przypasował, że nie miałem wyboru. Na albumie Mech znalazły się wzmocnione wersje Piłem z diabłem bruderschaft, Tasmanii, Brudnej muzyki i Czy to możliwe? Czemu przy okazji tego wydawnictwa nie postawili wyłącznie na nowy repertuar? To muzyczne nawiązanie do przeszłości jest takim haczykiem – tłumaczy Maciek. Przychodzą ludzie znający dawne wersje tych kilku numerów, a nowe podobają im się bardziej! Brzmią one tak, jak wtedy powinny… Chociaż… Mieliśmy też w latach osiemdziesiątych skład z Marcinem „Sambą” Otrębskim (wcześniej Mech działał w swej najsłynniejszej konfiguracji: Januszko-Milewski-Łakomiec-Dylewski – przyp. łw) i to grzało straszliwie.
Teraz odważnie nawiązują do brzmienia i do stylistyki grupy Ozzy’ego Osbourne’a, nawet zachowania sceniczne Januszki, nie mówiąc już o sposobie śpiewu, na to wskazują. I często jest to grupie wypominane. Bliżej nam do Van Halena niż do Black Sabbath – komentuje Maciek. Bo nie jesteśmy tacy ekstremalni, mroczni. A programowo nie mamy żadnych odniesień. „Dziki” dla jaj nazwał mnie Książę Zmierzchu. Fakt, że gra podobnie do Johna Sykesa czy Van Halena i paru innych klientów, z których zresztą zrzynał Zakk Wylde…
Mech miał ostatnio okazję pokazać się szerszej publiczności supportując zachodnie gwiazdy. Grali przed Black Label Society, Soulfly’em i Kornem (na Metal Hammer Festival). Wracając do płyt. Ukazały się też składanki starego Mechu. Dwa lata temu wyszedł Portret (wszystko z płyt Tasmania i Bluffmania), potem MTJ wydał best Królewski poker (nakładem tej firmy ma wyjść zbiór wszystkich archiwaliów grupy dla tej firmy…).
Nowa płyta Mech ukazała się nakładem Metal Mind Production. Kontrakt opiewa na trzy albumy – zdradza Maciek. Mamy więc trochę pracy do 2009 roku. A oni mają nadzieję, że przeżyję… Ale w jakim stanie? (tu wybuch śmiechu). Powiedzieli, że jeśli okaże się to konieczne, będą mnie wozić w słoju w formalinie.
Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z listopada 2005 (33)
ŁUKASZ WEWIÓR