W dzisiejszych czasach zespoły szukają nowych form wydawania swojej muzyki. Czy warto zrezygnować z nagrywania albumów?
Holenderski zespół De Staat, który istnieje od 2006 roku ma w swoim dorobku sześć albumów studyjnych. Jednak od zeszłego roku grupa zmieniła taktykę. Zamiast nagrać kolejny album umieściła w sieci trzy playlisty – Czerwoną, Żółtą i Niebieską – które uzupełnia nowymi utworami. Czy taka forma się sprawdza?
W wywiadzie dla „Teraz Rocka” wokalista Torre Florim mówi:
Daje nam to dużo frajdy, ale ma swoje wady i zalety. Lubię nagrywać płyty, bo to jest proste: wydajesz pewną partię piosenek i ruszasz w trasę, a teraz wydajemy kilka piosenek, gramy trasę, robimy kolejne piosenki, wydajemy… Co jest nieco bardziej chaotyczne, bo kończymy piosenki na trasie. Ale nagraliśmy już pięć albumów i fajnie zrobić coś innego.
Tworzenie takich playlist ma też inne konsekwencje:
Czerwona playlista jest bardziej agresywna, Żółta bardziej taneczna, a Niebieska bardziej melodyjna i osobista. Pisząc z myślą o którejś playliście bardziej posuwamy się do ekstremum. Na albumie dana piosenka mogłaby być zbyt agresywna albo zbyt spokojna i nie pasować do reszty, a tutaj nic nas nie ogranicza. Wydaliśmy przez to piosenki, których normalnie byśmy nie napisali, bo nie pasowałyby do albumu.
Czy De Staat zamierza powrócić jeszcze do nagrywania albumów? Torre odpowiada:
Kto wie, podoba mi się prostota tego konceptu. Póki co się go trzymamy, a potem może nagramy płytę albo wydamy kolejne single. Dziś muzykę można wydawać na milion sposobów. Ale generalnie i tak liczy się sama muzyka. Nie wiem, czy sposób jej wydawania z perspektywy czasu ma jakieś znaczenie.
De Staat niedawno zagrał w warszawskiej Stodole razem z Biffy Clyro, ale powróci do Warszawy na własny koncert już 31 października w Hybrydach. Bilety dostępne są w sprzedaży na stronie Live Nation.
fot. Bartek Koziczyński