Black Sabbath składów miał wiele. Na pożegnalnej trasie zobaczyliśmy trzech z czterech członków, którzy zakładali zespół, zabrakło jedynie perkusisty Billa Warda, którego zastępował Tommy Clufetos.
Ostatni utwór na żywo zagrany przez Black Sabbath
Na ostatnie występu nie został także zaproszony, drugi ważny pałker, który przewinął się przez skład Black Sabbath, a mianowicie Vinny Appice.
W rozmowie z Robertem Cavuoto, Appice wyjaśnia swoją absencję podczas pożegnalnej trasy Black Sabbath:
Nie zostałem nigdy poproszony, abym wspólnie z nimi wystąpił, ale jestem w stałym kontakcie z Tony’m i Geezerem. Myślę, że była to decyzja podjęta przez menadżerów. Nie mam pojęcia o czym oni myśleli, gdy tworzyli album „13” z innym perkusistą [Bradem Wilkiem, znanym z gry w Rage Against the Machine czy Audioslave – przyp. szy]. Problemem mogło być to, że grałem w Heaven & Hell z Dio, nowy zespół wyglądałby jak Heaven & Hell z Ozzym. Może właśnie Ozzy albo ktoś z jego obozu nie zaakceptował takiego pomysłu? Byłoby to czymś fantastycznym, jakbym powrócił do Black Sabbath, ale muzyka to biznes. Kocham z nimi grać i wiem jak to robić, bo czujemy chemię, która nas łączy.
W tym samym krótkim wywiadzie dodawał także, że między Dio, Iommim, Butlerem, a nim była specyficzna chemia, dzięki której tak dobrze im się wspólnie grało.
Vinny Appice z Black Sabbath nagrał dwa studyjne krążki, „Mob Rules” (1981) i „Dehumanizer” (1992), jego partie perkusji może usłyszeć także na koncertowym krążku „Live Evil”. Ponadto Appice grał w zespole Dio (w latach 1982-1989 oraz 1992-1998), supergrupie Kill Devil Hill (2011-2014) czy wspomnianym wyżej Heaven & Hell, gdzie występował wspólnie z Ronniem Jamesem Dio, Tony'm Iommi i Geezerem Butlerem, nagrali jeden studyjny album „The Devil You Know”, który ukazał się w 2009. Obecnie gra w zespole Last in Line wspólnie z m.in. gitarzystą Vivianem Campbellem (Def Leppard).
Tony Iommi nie wyklucza powrotu Black Sabbath
Iommi w wywiadzie dla Planet Rock wyjaśnił, że jedyne co chce odpuścić to długie trasy koncertowe. Nie wyklucza, że pod szyldem Black Sabbath może coś w przyszłości jeszcze wspólnie stworzą:
Pora przestać włóczyć się po świecie i trochę pobyć w domu. Kiedy grasz trasy, nie ma cię w domu przez sześć, osiem, dwanaście miesięcy, musisz trzymać się terminarza. Teraz, jeśli będę miał ochotę przez miesiąc oglądać telewizję, będę mógł sobie na to pozwolić. Nie wykluczamy niczego z wyjątkiem tras. Kto wie? Może coś jeszcze zrobimy. Nie dyskutowaliśmy jeszcze o tym. O niczym tak naprawdę nie dyskutowaliśmy, ale jestem pewien, że coś się jeszcze może wydarzyć.
Na koniec przypomnijmy sobie jeden z żelaznych numerów Black Sabbath, kiedy w grupie grał Vinny Appice.
Black Sabbath: „Voodoo”
szy