Iron Maiden wydał kilkanaście znakomitych płyt. Które z nich znajdą się w pierwszej piątce?
Zespół Iron Maiden, który jest bohaterem naszego niedawnego Wydania Specjalnego, już 24 lipca wystąpi na stadionie PGE Narodowy w Warszawie. Przed koncertem przyjrzyjmy się piątce jego najlepszych płyt.
Oto nasz ranking najlepszych płyt Iron Maiden z fragmentami recenzji autorstwa Pawła Brzykcego z Wydania Specjalnego.
5. Piece Of Mind (1983)
Pierwszy album najsłynniejszego składu Iron Maiden, już z perkusistą Nicko McBrainem. W ogóle całość brzmi mocniej niż „The Number Of The Beast”. Nicko daje fenomenalny popis w Where Eagles Dare, napędzając utwór pulsacją, mnóstwem przejść, perkusyjnych strzelanin. Będący jedną z wizytówek zespołu The Trooper cechuje zaś rytm odzwierciedlający impet pędzącej kawalerii. Do tego melodyjne zagrywki gitarowe, genialnie prosty, chwytliwy, oparty na powtórzonym okrzyku refren i – tak jak w Hallowed Be Thy Name – wykorzystanie pauz. Wokalista brawurowo eksponuje górne rejestry głosu również w przebojowych Flight Of Icarus i Quest For Fire, a jako kompozytor dostarczył podniosły utwór Revelations, też z pauzami, oraz ładnie urozmaicającymi całość brzmieniami gitary akustycznej. Natomiast rozbudowany To Tame A Land jest pierwszą aż tak wyraźną próbą uprogresywnienia muzyki Iron Maiden (przez lidera). Choć cztery utwory kończące album nie weszły na trwałe (lub w ogóle) do koncertowego repertuaru, Piece Of Mind to pierwsza z absolutnie doskonałych płyt Iron Maiden.
4. Brave New World (2000)
Powrót na heavymetalowy top albumem nagranym w składzie sześcioosobowym, znów z Bruce’em Dickinsonem i Adrianem Smithem, ale też nadal z Janickiem Gersem. Czyli gitarowa armia plus idealny dla tej grupy wokalista. Do tego nowa, ciekawa jakość brzmieniowa. A repertuar? Wspaniały. Jest tu szlachetna przebojowość (Brave New World) i rewelacyjne metalowe strzały (The Mercenary, Out Of The Silent Planet z fenomenalnym atakiem riffu czy The Fallen Angel, jakby w tradycji Piece Of Mind, podkreślający powrót Nicko McBraina do intensywnego bębnienia). Ale przede wszystkim album ten stanowi dla Ironów nowy początek, jeśli chodzi o wielowątkowe, progresywne numery. Dowodem geniuszu jest jeden z moich najulubieńszych w całym dorobku grupy – The Nomad, transowy, z momentami orientalnymi, po prostu piękny melodycznie.
3. Seventh Son Of A Seventh Son (1988)
Studyjne opus magnum zespołu. Concept album – o czym należy pamiętać, bo podobne do siebie gitarowe zagrywki w różnych utworach stosowane są po to, by całość miała spójny klimat, podczas gdy niektórzy narzekali, że to wynik braku pomysłów. Można nawet odbierać Seventh Son Of A Seventh Son jako jedną wielowątkową kompozycję! A przy tym to dowód progresywnego podejścia. Klamrę historii o mającym nadprzyrodzone zdolności Siódmym Synu Siódmego Syna (obfitującą w nawiązania do wydanej rok wcześniej powieści Orsona Scotta Carda, ale również do dzieł Szekspira czy Crowleya) stanowi motyw grany na gitarze akustycznej, ze spokojnym śpiewem Bruce’a Dickinsona.
2. The Number Of The Beast (1982)
Ostateczne zdefiniowanie stylu Iron Maiden. Paul Di’Anno został zastąpiony przez Bruce’a Dickinsona, wokalistę, który śpiewał bardzo mocno ( jakby łącząc styl Iana Gillana z wibratem a la David Byron i demonicznymi dolnymi rejestrami), dysponował też znacznie szerszą skalą głosu, przez co Steve Harris i spółka nie mieli już ograniczeń podczas komponowania. The Number Of The Beast przynosi kilka heavymetalowych arcydzieł, na czele z motorycznym utworem tytułowym (wyrażającym strach przed opętaniem przez diabła, nie zaś – jak niekiedy interpretowano – fascynację złem) i Hallowed Be Thy Name, dramatycznym wyznaniem skazanego na śmierć, w warstwie muzycznej obfitującym w intrygujące Maidenowe patenty: fragmenty śpiewane a cappella, wymiany solówek, zwroty melodyczne, zmiany tempa, a do tego niepowtarzalny klimat. Nieco stereotypowy Invaders (o obronie przed najazdem Wikingów) i ewidentnie słabszy Gangland nie zmieniają faktu: kanon heavy metalu.
IRON MAIDEN WYDANIE SPECJALNE – KUP ONLINE
1. Powerslave (1984)
Najostrzej (i specyficznie „sucho”) brzmiąca płyta Iron Maiden z lat osiemdziesiątych. Zawiera najwspanialszy w dorobku zespołu, czternastominutowy utwór Rime Of The Ancient Mariner, czyli muzyczną interpretację poematu Samuela Taylora Coleridge’a, z transowym rytmem, wyrazistymi riffami i spokojniejszym interludium z nawiedzoną recytacją (właśnie fragmentów poematu) oraz efektami ilustrującymi, jak płynący statek zamienia się w cmentarzysko… Rewelacyjny jest Aces High, odzwierciedlający nastrój pilotów przed i w trakcie powietrznej walki na śmierć i życie. Wspaniałą melodią i głosem Bruce’a uwodzi skomponowany przez niego Flash Of The Blade, będący pochodną zainteresowania wokalisty szermierką. Ikoniczny stał się 2 Minutes To Midnight z rakietowym riffem Adriana Smitha.