Na którym miejscu plasuje się najnowszy album Foo Fighters? Sprawdź to w naszym rankingu.
2 czerwca ukaże się najnowszy album Foo Fighters zatytułowany „But Here We Are”. Album został nagrany w trudnym dla zespołu okresie, ale pokazuje zespół od bardzo dobrej strony i można go zaliczyć do najlepszych w jego dorobku.
A które płyty Foo Fighters uznaliśmy za najlepsze? Oto nasz ranking.
5. Concrete And Gold (2017)
W Run zespół rozkręca się na całego. To sześciominutowa kompozycja, ze świetnym riffem, momentami wściekłą, przesterowaną partią wokalną i wspaniałymi klawiszami ( jak przyznaje Chris Shiflett, duży wkład w płytę miał Rami Jaffee, który w tym czasie został oficjalnym członkiem składu). Wreszcie zaś zaraźliwie przebojowa, co zawsze było siłą Foo Fighters. Z tego typu chwytliwością mamy zresztą do czynienia praktycznie w każdym utworze, chociażby w Make It Right ze świetnym refrenem i fajnie skandowanymi zwrotkami (Grohlowi towarzyszy Justin Timberlake), apokaliptycznym The Sky Is A Neighborhood (z sekcją smyczków), onirycznym Concrete And Gold (z wielogłosami Shawna Stockmana), piosenkowo ładnym The Line czy typowo foofighterowym Arrows.
4. Medicine At Midnight (2021)
Założeniem Dave’a Grohla było stworzenie muzyki zakorzenionej w tradycji (ale nowoczesnej pod względem produkcyjnym, klarownie brzmiącej) i zarazem optymistycznej, mającej dawać radość. Klasyka się nie starzeje, a radości w tych czasach nigdy za mało. To cios za ciosem, paczka samoprzylepnych refrenów. Ich chwytliwość wzmacnia wykorzystanie patentów – rockowych i nie tylko – które automatycznie wywołują ciepłe uczucia. Gdy słyszymy cowbell i cięty riff jak w Play That Funky Music Wild Cherry, stopa sama ustawia się do wystukiwania rytmu. Tak zbudowany jest Cloudspotter, tyle że z mocniejszym refrenem, w którym nie brak skandowanych fraz (bang! bang! bang!) do wykrzykiwania na koncertach. U podstaw wielu utworów leży groove, wywiedziony z różnych źródeł, od klasycznego funku (Making A Fire) przez disco (Love Dies Young) po puls jak u Bowiego z okresu Let’s Dance (utwór tytułowy, gdzie Grohl nawet śpiewa podobnie do Mistrza). Jedyny zarzut? Szybko ta płyta mija. Mogliby dorzucić jeden numer do pełnej dziesiątki i pełnych czterdziestu minut.
3. But Here We Are (2023)
But Here We Are, który wychodzi 14 miesięcy po śmierci wieloletniego perkusisty Foo Fighters, Taylora Hawkinsa i 10 miesięcy po śmierci matki Dave’a Grohla, Virginii, klimatem powraca właśnie do tych wczesnych płyt zespołu wydawanych w latach 90. i na początku 00. Rescued czy Under You to utwory, z których emanuje bezpretensjonalna energia i pasja, która napędzała Grohla w czasach, gdy budował ten zespół. Jest trochę grooviastego, hałaśliwego grania z krzyczącym śpiewem Dave’a w But Here We Are, trochę bardziej tanecznie robi się w Nothing At All, a nieco więcej akustycznych brzmień znajdziemy w The Glass czy też w Rest, gdzie efekt „wow” potęguje zderzenie akustycznego wstępu z potężnymi gitarami. Wyróżnia się monumentalny, dziesięciominutowy The Teacher przyjmujący formę wielowątkowej suity, czerpiącej z różnych okresów działalności zespołu.
2. Wasting Light (2011)
Wasting Light obfituje zarazem w chwytliwe melodie, ciekawie poprowadzone, nie nachalne, jak w wielkim przeboju Rope (jego refren, polotem dorównujący Rush, wbija się w głowę), drugim hicie z albumu, Walk, a także Bridge Burning, Arlandria, These Days czy Back & Forth. Riff otwierający A Matter Of Time nadawałby się dla Them Crooked Vultures, ale w dalszej części kompozycja, jak wszystkie wspomniane, dryfuje między momentami łagodniejszymi i bardziej ekspresyjnymi. Inna kategoria to I Should Have Known – utwór ważny dla Grohla, bo z osobistym tekstem przyjmującym formę „listu” do Kurta Cobaina, a także dlatego, że podczas nagrywania doszło do ponownego spotkania z Kristem Novoselicem, który zagrał tu na basie i akordeonie. To przejmująca ballada ze skrzypcami i melotronem, rozwijająca się do dramatycznej końcówki z wykrzyczanymi słowami: No I cannot forgive you yet/ To leave my heart in chains. Dave śpiewa z takim zaangażowaniem i bólem w głosie, z jakim potrafił to robić chyba tylko… Kurt Cobain właśnie.
Więcej o historii Foo Fighters znajdziesz w Wydaniu Specjalnym poświęconym temu zespołowi oraz grupie Nirvana.
NIRVANA + FOO FIGHTERS WYDANIE SPECJALNE – KUP ONLINE
1. The Colour And The Shape (1997)
Już przy pierwszym przesłuchaniu całości zwraca uwagę niemal całkowita rezygnacja z prawdziwie zgiełkliwego punku czy raczej jego ugrzecznienie, wygładzenie pod względem brzmieniowym. Ale również grunge’owi ortodoksi znajdą tu coś dla siebie, jak wżerające się w pamięć rockowym żarem utwory The Colour And The Shape, The Monkey Wrench, Enough Space czy Wind Up. Natomiast Up In Arms to jeden z najbardziej typowych numerów Foo Fighters. Ale i w najbardziej chwytliwych kawałkach, jak singlowe hity – żarliwy Monkey Wrench, rozpędzony Everlong i pełen dramatyzmu My Hero – nie ma obciachu, nie ma słodzenia. Chociaż Foo Fighters dowodzą, że potrafią również uroczo „posmęcić”. Doll to uroczy liryczny wstęp, przypominający Beatlesów przefiltrowanych przez grunge. A są tu też inne udane łagodniejsze piosenki, jak rozkołysana akustyczna See You czy zwiewna w części początkowej February Stars z przeszywającym finałem.