Steven Wilson opowiedział o albumie legendarnego zespołu, na którym nic się nie dzieje, a jednak jest to jedna z jego ulubionych płyt.
Steven Wilson jest jedną z ikon rocka progresywnego. Jako kompozytor, wykonawca, a także producent doskonale porusza się zarówno po klasycznych progrockowych brzmieniach, jak i po bardziej eksperymentalnej odsłonie. Tworzy solo, z Porcupine Tree, z No Man i Bass Communion, a współpracował też z Opeth, Blackfield i innymi wykonawcami kręgu progresywnego. Natomiast jako producent dbał o nowe miksy klasycznych progrockowych albumów, choćby King Crimson czy Jethro Tull.
W wywiadzie dla Ricka Beato Steven Wilson przyznał, że ostatnio coraz częściej powraca do pewnej płyty:
Jest to płyta nagrana w 1972 roku przez Tangerine Dream, nazywa się „Zeit”. Dla mnie to protoplasta muzyki ambient. To podwójny album, cztery strony, na każdej po jednym utworze i nic się w nich nie dzieje. Nic się nie dzieje na tej płycie. Uwielbiam ją. Nigdy mnie nie nudzi. Gdy ją tylko nastawiam, zmienia się atmosfera w całym pokoju. Muzyka ambient jest jak perfumy, tworzy atmosferę, zmienia twoją relację z przestrzenią. Uwielbiam to w muzyce ambient. Tej płyty słucham co najmniej raz w miesiącu.
Steven Wilson opublikował szczegóły nowego albumu Bass Communion. Płyta zatytułowana jest „The Itself of Itself” i ma ukazać się pod koniec maja. Jednocześnie wznowiona ma być także wcześniejsza dyskografia projektu za wyjątkiem „Ghosts on Magnetic Tape” i „Loss”.
Bass Communion to projekt, który Steven Wilson powołał w latach 90., przedstawiający bardziej ambientową odsłonę jego twórczości. Zadebiutował on albumem „I” w 1998 roku i do tej pory wydał dziesięć płyt.