„Nienawistna ósemka”, czyli mający premierę w 2016 roku film Quentina Tarantino okazał się – jak to zwykle bywa z produkcjami tego reżysera – sporym sukcesem. Produkcja zarobiła ponad 150 milionów dolarów, a odpowiedzialny za muzykę legendarny włoski kompozytor Ennio Morricone otrzymał Oscara.
Zobacz plan zdjęciowy nowego filmu Quentina Tarantino [WIDEO]
Wydawać by się więc mogło, że 90-letni obecnie Morricone będzie dobrze wspominał współpracę, która przyniosła mu tak wiele satysfakcji i uznania. Nic jednak podobnego. Kompozytor udzielił wywiadu niemieckiemu „Playboyowi”, w którym wypowiedział się na temat Tarantino:
Mówił bez zastanowienia, wszystko zostawiał na ostatnią chwilę. Wyskakiwał nagle i chciał wszystko zrobić w zaledwie kilka dni. To było niemożliwe. Doprowadzało mnie to do szału.
Kompozytor wspomniał, że Tarantino wcześniej chciał, żeby pracował również przy „Bękartach wojny”, ale się nie zgodził, ponieważ harmonogram produkcji był zbyt napięty. Następnie Morricone nazwał reżysera „kretynem”, który „kradnie cudze pomysły i tylko łączy je w całość”. Jednak lista zarzutów wcale się nie skończyła:
Nie ma w tym nic oryginalnego. Nie czyni go to reżyserem. Jest niczym w porównaniu z prawdziwymi hollywoodzkimi gwiazdami, jak John Huston, Alfred Hitchcock czy Billy Wilder. Oni mieli klasę. Tarantino odgrzewa stare kotlety.
Na koniec 90-latek dodał, że filmy Tarantino to „śmieci”.
Może więc fakt otrzymania Oscara był dla Morricone zaszczytem? Niekoniecznie:
Cierpiałem, że musiałem siedzieć aż tak długo – najpierw w samolocie, a później na ceremonii. Jeśli wyglądałem na szczęśliwego, to pewnie dlatego, że wiedziałem, iż będę mógł wyjść z tej nudnej ceremonii.
– zakończył kompozytor.
Kręci film o Mansonie
W filmie opowiadającym o morderstwach Charlesa Mansona, nad którym pracuje obecnie Quentin Tarantino, w głównych rolach zagrają Brad Pitt i Leonardo DiCaprio, a w pozostałych: Al Pacino, Rafał Zawierucha (wcieli się w Romana Polańskiego), Kurt Russell, Michael Madsen, Tim Roth, Margot Robbie, Dakota Fanning, Damian Lewis oraz Luke Perry.
Film „Once Upon a Time in Hollywood” nie ukaże się – jak planowano – 9 sierpnia 2019 roku, w 50. rocznicę morderstw, jakich wyznawcy Charlesa Mansona dopuścili się w willi Romana Polańskiego. Premiera filmu została przesunięta na wcześniejszy termin i ukaże się 26 lipca 2019 roku.
Przyczyna tej zmiany nie została oficjalnie potwierdzona. Niektórzy sugerują, że wytwórnia bała się reakcji na tak kontrowersyjny film w rocznicę tych wydarzeń. Wiele jednak wskazuje na to, że zmiana daty premiery jest czysto prozaiczna. Wytwórnia Sony wprowadziła modyfikacje w swoim kalendarzu wydawniczym także przy innych filmach.
mg