Kilka dni temu Sinead O’Connor poinformowała, iż jej 17-letni syn popełnił samobójstwo. Niedługo później sama trafiła do szpitala.
7 stycznia Sinéad O’Connor poinformowała, że jej 17-letni syn Shane nie żyje. Niedługo później potwierdziła, że opuścił szpital, w którym przebywał pod obserwacją, i odebrał sobie życie. Piosenkarka, co nie powinno dziwić, bardzo to przeżyła. Kilka dni później zaczęła publikować w swoich mediach społecznościowych niepokojące wiadomości.
Na Twitterze napisała chociażby: „Nie ma sensu żyć bez niego”, a także stwierdziła, że „będzie podążała za swoim synem”. Mogliśmy przeczytać ponadto wpis następującej treści:
Wszystko, czego dotknę, rujnuję. Zostałam tylko dla niego. A teraz odszedł. Zniszczyłam moją rodzinę. Moje dzieci nie chcą mnie znać.
Niedługo później Sinéad O’Connor poinformowała, że udaje się do szpitala:
Nie powinnam była tego mówić. Jestem teraz z glinami w drodze do szpitala. Przepraszam, że wszystkich zdenerwowałam. Jestem zagubiona bez mojego dziecka i nienawidzę siebie. Szpital trochę pomoże. Ale zamierzam znaleźć Shane’a. To tylko wszystko odwlecze.
Większość wpisów artystki zniknęła z Twittera.
Sinéad O’Connor od lat zmaga się z problemami ze zdrowiem psychicznym. Zdiagnozowano u niej chorobę afektywną dwubiegunową, złożony zespół stresu pourazowego i zaburzenie osobowości typu borderline.