Robb Flynn przyznał, że pandemia przyniosła mu także nieoczekiwanie dobre rzeczy.
Rok temu Machine Head musiał odwołać wszystkie zaplanowane koncerty. Z tej okazji Robb Flynn podsumował ten czas, który spędził na przymusowym urlopie.
Wokalista przyznał, że nie jest pewien, czy zaplanowane na listopad tego roku koncerty dojdą w ogóle do skutku. Dodał jednak:
Nie powiem, że wszystko było złe. To prawda, jest wiele aspektów pandemii, których nie znoszę, ale pod wieloma względami ta narzucona izolacja okazała się zbawieniem. Zwolniłem, zmieniłem swoje życie, odnowiłem więzi z rodziną. Jest miło. Do tego uprawiam dwa razy więcej seksu niż przed pandemią. Nie jest więc aż tak źle.
Flynn zapewnił jednak, że gdy tylko nadarzy się okazja, Machine Head powróci na scenę.