Zespół Left To Die, grający utwory z dwóch pierwszych płyt legendarnego Death, zakończył trasę po Europie. Okazuje się, że liderzy mają ambitne plany na przyszłość.
Zarówno Rick Rozz, jak i Terry Butler współpracowali z Chuckiem Schuldinerem w początkowym okresie działalności Death. Obaj współtworzyli również zespół Massacre, natomiast Butler później dołączył do Obituary.
Jakiś czas temu zdecydowali się na powołanie do życia grupy Left To Die, do której zaprosili Matta Harveya (Exhumed) oraz Gusa Riosa (eks Malevolent Creation). Cel był jeden – sceniczne odegranie utworów z dwóch pierwszych płyt Death, czyli „Scream Bloody Gore” oraz „Leprosy” (tej drugiej w całości).
Odwiedzili między innymi Amerykę Północną oraz Europę. Dotarli również do Polski – 17 marca zagrali koncert w warszawskiej Proximie. Relację z tego wydarzenia znajdziecie w majowym „Teraz Rocku”, który do sprzedaży trafi w najbliższą środę.
Okazuje się, że Rozz i Butler mają ambitne plany związane z Left To Die, które obejmują między innymi przygotowanie nowego materiału. Powiedział o tym drugi z wymienionych:
Podchodzimy do tego jako pełnoprawny zespół. W końcu nagramy jakąś nową muzykę – taki jest nasz plan. Kiedy znajdziemy czas, złożymy kilka riffów, napiszemy kilka rzeczy, wydamy album. Mamy ogromny szacunek do „Leprosy” i Chucka [Schuldinera], dlatego w ostatnim czasie zagraliśmy te kilka tras. W przyszłości przewidujemy, że będziemy mieli nowy materiał – na trasie setlista będzie składała się w 75% z naszego nowego albumu i dodamy do tego pięć lub sześć utworów Death. Nie chcemy być traktowani jak tribute band.
Ścieżki Schuldinera, Rozza i Butlera kilkukrotnie się przecinały, choć żaden z nich nie zagrzał na dłużej miejsca w Death. Jak zresztą większość instrumentalistów współpracujących z Chuckiem. Obaj muzycy mieli wpływ na brzmienie dwóch wspomnianych albumów – „Scream Bloody Gore” oraz „Leprosy” (Butler również na „Spiritual Healing”).