Rammstein wstrząsnął Śląskiem [RELACJA]

/ 25 lipca, 2019

Pierwszy raz Rammsteina widzieliśmy w Polsce w 1995 roku jako support Clawfinger w warszawskim klubie Stodoła. Niemiecki sekstet jednak szybko przeskoczył do ligi halowej, dając przez lata wiele udanych koncertów, głównie w Spodku, ale też i w innych polskich halach, a teraz stał się zespołem stadionowym. Wprawdzie w okolicznościach stadionowo-plenerowych Rammstein w Polsce już występował, ale tylko w roli gwiazdy festiwalu. Teraz wyprzedał pierwszy własny stadionowy koncert.

W Chorzowie Rammstein zaprezentował spektakl muzyczno-wizualny podniesiony do kolejnej już potęgi. Niby wiemy, czego się pod zespole spodziewać, ale jak dupnęło na samym początku to mogę się założyć, że poszły takie wstrząsy, że w śląskich domach szyby zadrżały w oknach niczym podczas solidnego tąpnięcia.

Grupa pojawiła się na przedziwnej, industrialnej scenie, przypominającej trochę konstrukcję z okładki „Völkerball”, nawiązującą z kolei do symbolu letnich igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. W czasach, gdy telebimy są właściwie obligatoryjne na plenerowych koncertach, grupa ograniczyła się jedynie do niewielkiego ekranu, który tylko okazjonalnie transmitował to, co działo się na scenie. Światła też ułożone dość nietypowo i najczęściej operujące bielą i czerwienią. Wszystko to wyróżniało spektakl Rammsteina od innych rockowych spektakli.

Na początek zespół zaserwował mieszankę utworów starszych z tymi z najnowszej płyty. Szczególne wrażenie zrobił „Puppe” – Till wyjeżdża na scenę z gigantycznym wózkiem, w którym drzemie upiorne dziecko. Atmosfera niczym z horroru, podkreślana ujęciami z kamery dzierżonej przez wokalistę. Utwór robi jeszcze większe wrażenie niż niegdyś „Wiener Blut”.

Dla odmiany „Diamant” wykonany został akustycznie, na stadionie rozbłysły tysiące zapalniczek, a powietrze wypełnił zapach benzyny. „Deutschland” poprzedzony został tanecznym remiksem, a w „Mein TeilTill sięga po coraz większe miotacze płomieni, by usmażyć Flake’a. Ten mu jednak stawia skuteczny opór, ostatecznie spychając go ze sceny.

Pod koniec koncertu członkowie zespołu przeszli na ustawioną na środku płyty stadionu scenę, gdzie w towarzystwie pianistek z Duo Jatekok wykonali akustyczną wersję „Engel”. Instrumentaliści następnie wsiedli w pontony i na głowach fanów popłynęli w stronę sceny, gdzie czekał na nich wokalista z tabliczką, na której napisane było WILLKOMMEN – to odpowiedni wstęp do „Ausländer”.

Trwający ponad dwie godziny koncert zakończyło wspólne odśpiewanie z fanami „Ich will” i kolejna seria fajerwerków na pożegnanie. To zaledwie kilka najjaskrawszych perełek z chorzowskiego koncertu – szczegółową relację znajdziecie we wrześniowym numerze „Teraz Rocka”.

%%REKLAMA%%

Rammstein po mistrzowsku rozegrał otwarcie trasy koncertowej promującej najnowszy album. Teraz pozostało tylko odliczać dni do ich kolejnego koncertu w Polsce, który odbędzie się 17 lipca 2020 roku na stadionie PGE Narodowy w Warszawie.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także