Wczoraj na PGE Narodowym w Warszawie zagrał zespół Rammstein. Choć pogoda nie dopisała, zespół potrafił rozgrzać publiczność.
Niemiecka ikona metalu, zespół Rammstein – bohater naszego „Wydania Specjalnego” – w końcu dotarł do Polski. Po ponad dwóch latach oczekiwania muzycy pojawili się wczoraj na PGE Narodowym i spełnili pokładane w ich show oczekiwania.
Nikt z warszawskiego koncertu Rammstein nie powinien wyjść zawiedziony (chyba że pogodą). Przekonuje o tym nasz redaktor, Bartek Koziczyński, który był na miejscu:
Sobotni wieczór w Warszawie był bardzo zimny, ale Rammstein rozgrzał go swoim show. Dosłownie – w momencie największej ilości wybuchów, który przypadł chyba na „Sonne”, czuć było w sektorach ciepło. Zwłaszcza że ładunki odpalano nie tylko ze sceny, ale również z wież nagłośnieniowych. Przy otwierającym „Armee der Tristen” snuł się z nich dodatkowo czarny dym, co z połączeniu ze scenografią kojarzącą się z Berlinem lat 30. i płaszczem Tilla Lindemanna narzuconym na rodzaj munduru dawało skojarzenia z jakimś totalitarnym wiecem. Podobne wrażenie robiło rozwinięcie czerwonych flag z logiem zespołu w „Links 2-3-4”.
W „generalskim” stroju wokalista prezentował się też w „Zick Zack”. Mimo starań naszej strony (więcej w wywiadzie w „Rammstein – Wydanie Specjalne”) nie dołączyły niestety do zespołu tancerki Teatru Sabat znane z teledysku. Utwory z nowej płyty w ogóle miały skromniejszą oprawę od stałych punktów programu. Takich jak płonący wózek („Puppe”), kocioł do gotowania klawiszowca („Mein Teil”) czy penis-armatka („Pussy”). Albo obowiązkowa przejażdżka pontonami nad głowami publiczności. Muzycy w strugach deszczu wyśpiewali na małej scenie „Engel”, w czym akompaniowały im fortepianowo dziewczyny z Duo Abélard. W drodze powrotnej rozwinęli ukraińską flagę.
Duża relacja z koncertu Rammstein w „Teraz Rocku”.
Rammstein w Warszawie – zdjęcia
Zespół zagrał w Polsce następujące utwory: