Paul Rodgers opowiada, jakie problemy ze zdrowiem musiał pokonać, żeby nagrać swój najnowszy album.
Paul Rodgers 22 września po wielu latach powrócił z nowym albumem solowym, zatytułowanym „Midnight Rose”. Praca nad tą płytą okupiona była ciężką walką z problemami zdrowotnymi, a Paul myślał, że już nie będzie mógł śpiewać.
W wywiadzie dla „CBS Mornings” Paul i jego żona Cynthia mówią, jak wokalista w ciągu ostatnich kilku lat doznał jedenastu niewielkich i dwóch dużych udarów. Po drugim z nich wokalista trafił na stół operacyjny i nie mógł mówić. Paul wspomina:
Szczerze mówiąc, nic nie mogłem zrobić. Nie mogłem mówić. To było bardzo dziwne. W głowie miałem przygotowane to, co chciałem powiedzieć, ale nie to przechodziło mi przez usta. Myślałem: „Co do licha właśnie powiedziałem?”. Lekarze rozcięli mi szyję. Byli bardzo ostrożni, wiedzieli, że jestem wokalistą, a było to tuż obok strun głosowych. Powiedzieli mi wprost, że mogę z tego nie wyjść żywy. Trzymałem więc kciuki, a gdy otworzyłem znowu oczy, ucieszyłem się, że nadal tu jestem.
Wiele miesięcy zajęło mu ponowne dojście do stanu, w którym może śpiewać i grać na gitarze:
Wszystko działo się krok po kroku. Każde osiągnięcie było sukcesem: O, potrafię zrobić to! Potrafię śpiewać!
Paul Rodgers ma 73 lata i najlepiej znany jest jako wokalista zespołów Free oraz Bad Company. W latach 2004-2009 współpracował też z Queen.
Jego najnowszy album, „Midnight Rose”, promuje klip do utworu „Living It Up”.