Niezwykły debiut Mike’a Oldfielda, który odmienił nie tylko muzykę, ale przemysł muzyczny

/ 21 grudnia, 2024


Jeden z najbardziej nieoczywistych debiutów płytowych zmienił oblicze muzyki, ale też całego przemysłu muzycznego.


W maju 1973 roku Mike Oldfield zadebiutował płytą Tubular Bells. Był to debiut niezwykły – zamiast piosenek, jeden, blisko 50-minutowy utwór podzielony na dwie części. Zamiast przebojów, niezwykłe aranżacje z wykorzystaniem nietypowych instrumentów. Choć w założeniu niekomercyjny, to jednak Tubular Bells odniósł gigantyczny sukces, stając się koniem napędowym nowo powstałej wytwórni Virgin, odmieniając w ten sposób cały przemysł muzyczny.

Tak o płycie Tubural Bells Mike’a Oldfielda pisze w nowym Wydaniu SpecjalnymTeraz Rocka” Wiesław Weiss:

Możesz słuchać „Tubular Bells” setki razy, a zawsze znajdziesz tam coś, czego nie dostrzegłeś wcześniej – przekonywał Mike Oldfield w wywiadzie dla „Teraz Rocka”. No i te uderzenia dzwonów! Dzwon bije zawsze wtedy, gdy w życiu człowieka dzieje się coś naprawdę ważnego. Obwieszcza o narodzinach, o ślubie, o śmierci. Bije na trwogę, gdy ludziom coś zagraża. I „Tubular Bells” to w świecie muzyki popularnej pierwszy utwór, w którym partia dzwonów jest kluczową...

Oldfield już jako szesnastolatek nagrał ze starszą siostrą Sally (jako The Sallyangie) balladową płytę Children Of The Sun (1969). Później współpracował jako gitarzysta i basista z Kevinem Ayersem. Ale w 1971 został bez zajęcia. Wynajął wtedy pokój niedaleko dworca Victoria w Lon­dynie i przystąpił do pracy nad planowaną od dawna, rozbudowaną kompozycją instrumentalną, którą zatytułował roboczo Opus One. Pomysł narodził się podczas koncertu orkiestry jazzowej Centipede Keitha Tippetta, wykonującej wielkie formy z elementami wielu gatunków i stylów. A źródłem natchnienia były też z jednej strony dokonania arty­stów folkowych, z drugiej twórczość Terry’ego Rileya, zwłaszcza A Rainbow In Curved Air.

Ostateczną wersję demo dwudziesto­minutowego utworu Oldfield zarejestrował w domu rodzinnym w Hornchurch, nakładając na siebie partie wielu różnych instrumentów, na których sam zagrał (początkowo chciał tam umieścić polski akcent; jak wyznał w wy­wiadzie dla „Teraz Rocka”: Miałem wtedy bli­skiego przyjaciela Polaka, chłopaka mojej siostry. I kiedy nagrywałem wstępne demo, recytował w nim wiersze polskich poetów…).

Po długich poszukiwaniach wydawcy udało mu się zainteresować taśmą Toma Newmana, inżyniera dźwięku w wiejskim studiu Manor w Oxfordshire, a za jego pośrednictwem także Richarda Bransona, który przymierzał się do stworzenia własnej firmy płytowej – Virgin. I w końcu, w 1972, nagrał swoje dzieło, przemianowane na Tubular Bells od jednego z wykorzystanych instrumentów – dzwonów rurowych (i rozbudowane o drugą część, z kodą w postaci tradycyjnej szanty The Sailor’s Hornpipe) w warunkach profe­sjonalnych, we wspomnianym studiu Manor. Także w tej ostatecznej wersji sam wykonał większość partii instrumentalnych. Wsparli go jedynie Vivian Stanshall z Bonzo Dog Doo Dah Band jako mistrz ceremonii, zapowiada­jący wejścia kolejnych instrumentów, basistka Lindsay Cooper z Henry Cow, perkusista Steve Broughton z The Edgar Broughton Band i flecista Jon Field z July. Dziewczęcą grupę wokalną stworzyły Sally Oldfield i Mundy Ellis, administratorka studia.

Powstało dzieło niezwykłe. Dwudziestolet­ni w chwili premiery płyty artysta wysnuł je z prostych, urokliwych motywów i tematów, jak wstępna melodia fortepianu i dzwonków w nietypowym metrum 9/8, ale, stosując repetycje i wariacyjne przetworzenia oraz oryginalne rozwiązania aranżacyjne, potrafił stworzyć całość pomysłową formalnie, pełną rozmachu, mieniącą się od barw i na tyle dowcipną, że właściwie odartą z pretensji rocka progresywnego. A o jej atrakcyjności przesądziło także bardzo efektowne opraco­wanie, w tym interesujące wykorzystanie gitar o odmiennym brzmieniu, wielu instrumentów klawiszowych (z pominięciem syntezatorów!) oraz różnych instrumentów perkusyjnych.

Płyta Tubular Bells – pierwsza w katalogu wytwórni Virgin – do dziś rozeszła się w szes­nastu milionach egzemplarzy (w jej wypro­mowaniu pomogło wykorzystanie głównego tematu w horrorze Williama Friedkina Eg­zorcysta). Zapoczątkowała też wielką karierę Oldfielda, który w następnych latach nagrywał zarówno podobne większe formy, jak Hergest Ridge (1974), Ommadawn (1975), Incantations (1978) czy kolejne wariacyjne przetworze­nia Tubular Bells, jak i zestawy chwytliwych piosenek, które przyniosły wiele hitów, w tym Moonlight Shadow, śpiewany przez Maggie Reilly, czy Shadow On The Wall (z tekstem nawiązującym do internowania Lecha Wałęsy w stanie wojennym), śpiewany przez Rogera Chapmana.


Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!

„Tubural Bells” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.

„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.

6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.

Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego:

„100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” – KUP TERAZ!

KOMENTARZE

Przeczytaj także