Zdarzyło mi się lecieć samolotem z Zagrzebia do Wiednia w towarzystwie Roberta Planta i Jimmy’ego Page’a. Miałem też przyjemność oglądać Alpy z okien kolejki linowej razem z Hugh Cornwellem, frontmanem The Stranglers. Ale niczego nie da się porównać z wycieczką późnym wieczorem po Warszawie z Nickiem Masonem, bębniarzem Pink Floyd, radzieckim ZIS-em, którym jeździł podczas pobytu w stolicy Józef Stalin – pisze w grudniowym numerze „Teraz Rocka” Wiesław Weiss. Chociaż wspólna podróż następnego ranka ekspresem do Krakowa okazała się przeżyciem nie mniej surrealistycznym. I nie mniej ekscytującym. Zwłaszcza że wypełniła ją długa rozmowa w atmosferze pozbawionej nerwowości, jaka zwykle towarzyszy wywiadom odbywanym jeden po drugim. Rozmowa o wydanej właśnie w Polsce książce perkusisty, Pink Floyd. „Moje wspomnienia”. Ale też o historii zespołu. Jego niedawnym występie na Live 8. I możliwościach powrotu na scenę w przyszłości. Być może w składzie z Rogerem Watersem. Ale niekoniecznie z Davidem Gilmourem!
Rzeczywiście, wypowiedzi muzyka są wręcz sensacyjne: Brak inicjatywy ze strony Davida sprawił, iż po „The Division Bell” nie nagraliśmy żadnej płyty. Wiem, że o ile trasa z 1987 roku sprawiła mu wielką radość, trasa z 1994 roku nie była już dla niego przeżyciem tak przyjemnym. A jeśli coś nie daje ci radości, nie masz ochoty tego ciągnąć…
Więcej na 6 stronach megawywiadu z Nickiem Masonem. W numerze także obszerna recenzja książki i DVD Pink Floyd.
REDAKCJA