Jak poszczególne płyty Morbid Angel ocenia Adam Nergal Darski? Lider Behemotha wyjawia swoją opinię.
Morbid Angel napisał na przełomie lat 80. i 90. XX wieku historię death metalu. Grupa – obok takich wykonawców jak Death, Possessed czy Obituary – wymieniana jest wśród kluczowych dla całego gatunku zespołów. Jak do tej pory dowodzona przez Treya Azagthotha amerykańska formacja nagrała dziewięć albumów studyjnych. Wśród nich, jak to zwykle bywa, są wydawnictwa słabsze, ale są – co kluczowe – genialne.
Adam Nergal Darski śledził twórczość Morbid Angel od samego początku, czyli od albumu „Altars Of Madness” z 1989 roku. W wywiadzie dla „Teraz Rocka” wspomina:
„Poświęciłem” swoją najlepszą kasetę TDK 90, żeby nagrać ten album. Odtwarzałem ją od święta i celebrowałem, bo czułem jej wyjątkowość. Miesiące, o ile nie lata, zajęło mi zrozumienie, o co w tej muzyce chodzi. Nie był to mój pierwszy deathmetalowy zespół, bo wcześniej słuchałem Death, ale Morbid Angel był najbardziej technicznym i wymagającym tworem.
Nergal nie jest jednak bezkrytyczny w stosunku do Morbid Angel. Jak ocenia poszczególne płyty zespołu?
W przypadku Morbid Angel każda z klasycznych czterech płyt jest dla mnie najważniejsza. Każda ma inną energię, inne brzmienie, inny klimat i do każdej wracam z niekłamaną przyjemnością. Potem była nowa era ze Steve’em Tuckerem, też ją lubię. Formulas Fatal To The Flesh to wciąż dla mnie jedna z najlepszych płyt Morbid Angel i jedna z najdziwniejszych, może najdziwniejsza. Dzika, barbarzyńska, nieokiełznana. Tam jest wszystko. Wydaje się niespójna, ale w tej niespójności jest jakaś myśl. W 1998 roku widziałem ich na Metalmanii, a już dwa lata później Behemoth otwierał europejskie koncerty Morbid Angel na trasie Gateways To Annihilation – kolejna fantastyczna płyta, jakby rewers Formulas. Jest bardzo poukładana, matematyczna, przemyślana, bardziej melodyjna. Heretic to świetny materiał, który brzmi absolutnie skandalicznie. Gdyby go nagrać jeszcze raz to byłby jeden z moich ulubionych albumów Morbid Angel. Illud Divinum Insanus to wypadek przy pracy. Zdarza się. Są bardzo dobre momenty, ale całości brakuje duszy, spójności. Kingdoms Disdained to płyta dobra i niestety tylko dobra. Ma ciekawe, ale dość generyczne brzmienie, ma momenty, ale wszystko się zlewa w jedną całość. Jest w niej najmniej tożsamości Morbid Angel ze wszystkich płyt. Ciekawe choć małoinwazyjne były też remiksy Laibach, chyba dzięki tej EP dowiedziałem się, co to jest Laibach (śmiech). I jeszcze Abominations Of Desolation, niby demówka, ale fajna rzecz. Pokazuje podwaliny Morbid Angel i death metalu.
Top 5 płyt Morbid Angel [RANKING]
Wszystkie te płyty zrecenzowaliśmy przy okazji wkładki poświęconej Morbid Angel, która znalazła się w najnowszym „Teraz Rocku”. Na 12 stronach przypomnieliśmy również burzliwą historię zespołu.
KWIETNIOWY „TERAZ ROCK” – KUP TERAZ w E-SKLEPIE