Nergal wyjaśnia, dlaczego, jego zdaniem, zakładanie dziś zespołu nie jest dobrym pomysłem.
Kilka tygodni temu w wywiadzie dla „Chaozine” Adam Nergal Darski zaapelował do młodych muzyków, żeby nie zakładali zespołów. Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem i była komentowana.
W wywiadzie dla „ARTE Concert” lider Behemotha rozwinął swoją myśl, mówiąc:
Zaufaj mi, gdybym był dzieciakiem, nie chciałbym się znaleźć w sytuacji, w której dziś zakładam zespół. Wiedząc to, przez co przeszedłem i mając świadomość ile dziś potrzeba, żeby się pokazać i wyróżnić, chyba nie zdecydowałbym się na założenie nowego, nieznanego zespołu. Nie ma mowy. Dziś nawet nie można pokazać swojego charakteru, bo zaraz cię zbanują. Zacznij przeklinać, zacznij wyrażać polityczne poglądy, zacznij mówić, co lubisz, a czego nie lubisz i natychmiast cię wykluczą. Zadam pytanie, na które sami sobie odpowiedzcie. Wyobraźcie sobie, że w latach 60. czy 70., kiedy zaczynali tacy klasycy, jak Elvis Presley, Janis Joplin, The Who, Miles Davis, The Doors, The Beatles, istniały smartfony. Zostaliby zbanowani. Żadnej kariery. Aresztowani – za wszystko. Żaden z nich nie przetrwałby tygodnia. Dziś wydaje się, że to nie muzyka jest istotna, tylko format. Kontent. Mam oczekiwać, że pierwszy lepszy dzieciak z uwagą obejrzy ośmiominutowy klip skoro jest przyzwyczajony do 15-sekundowych klipów na TikToku czy Instagramie? 15 sekund – taki jest nowy standard, do którego się przyzwyczajamy. Wiem, że brzmię oskarżycielsko, ale wiem, o czym mówię, bo sam mam te objawy. Klikam na coś i zaraz klikam na coś następnego, bo się nudzę. To jak narkotyk. Znajduję się między młotem a kowadłem. Jestem tego świadomy, ale też jestem tego ofiarą. Lubię mówić, że jestem analogowym człowiekiem w cyfrowym świecie. I nadal, niestety, nie mam pojęcia jak się w nim poruszać w zdrowy sposób.
Behemoth aktualnie jest w trasie koncertowej promującej wydany w tym roku album „Opvs Contra Natvram”.
