Jeden z najlepszych i najważniejszych rockowych perkusistów, Neil Peart, zmarł we wtorek w kalifornijskiej miejscowości Santa Monica. Przez kilka ostatnich lat walczył z nowotworem mózgu, walkę ostatecznie przegrał – poinformował o tym rzecznik rodziny muzyka, Elliot Mintz.
Informacja o odejściu Pearta została potwierdzona przez rzeczniczkę zespołu Rush, Meg Symsyk. Perkusista miał 67 lat.
Zespół Rush opublikował oświadczenie:
Ze złamanym sercem i ogromnym smutkiem musimy podzielić się informacją, iż we wtorek nasza bratnia dusza i przyjaciel z zespołu, który współtworzyliśmy przez 45 lat, Neil, przegrał bardzo trudną walkę z nowotworem mózgu (glejak wielopostaciowy), która trwała ostatnie trzy i pół roku. Prosimy przyjaciół, fanów i media, żeby uszanowały prywatność rodziny w tym trudnym dla nich czasie.
Wpis w oryginale:
Neil Peart był perkusistą kanadyjskiego zespołu Rush, w którym występował w latach 1974-2018. To właśnie po decyzji muzyka o emeryturze zespół zawiesił działalność. W swojej karierze nagrali niemalże dwadzieścia studyjnych wydawnictw, wśród których znalazły się ponadczasowe klasyki rocka progresywnego – chociażby kultowy już album „2112”. Choć grupa chętnie koncertowała po całym świecie, nigdy nie pojawiła się w Polsce.
%%REKLAMA%%
Perkusista uznawany był za jednego z najlepszych specjalistów w swoim fachu. W niecodzienny sposób łączył techniki z różnych muzycznych gatunków, a także wyróżniał się ponadczasowym brzmieniem. W swojej bogatej karierze Neil Peart otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Dla wielu stanowił wzór do naśladowania.
mg