Metallica ma za sobą współpracę z hiphopowcem Ja Rule, wystąpiła też z gwiazdą pop Lady Gagą. Łamanie barier jest więc jej niestraszne. Ale jak zespół Jamesa Hetfielda i Larsa Ulricha wypadłby, gdyby grał disco?
Tony Iommi zdradza plany na przyszłość
Poniżej macie przeróbkę wielkiego przeboju Glorii Gaynor „I Will Survive” i Metalliki „One”, jako „One Will Survive”.
Dyskotekowy rytm i klawisze sprawiają, że całość robi się chwytliwa, a pulsujący bas wynagrodzi narzekania tych, którym basu brakowało w oryginalnej wersji „One”. Przyznać trzeba, że śpiew Jamesa Hetfielda świetnie pasuje do tej aranżacji.
Utwór „One” pochodzi z wydanego w 1988 roku albumu „… And Justice For All”, który za sprawą specyficznego brzmienia podzielił fanów Metalliki. Jedni chwalili jego surowość, innym nie podobało się zbyt sterylne brzmienie wyszczególniające perkusję i niemal całkowicie tłumiące bas.
Ostatnio o kulisach miksowania albumu wypowiedział się Steve Thompson, który razem z Michaelem Barbiero odpowiedzialny był za miks „… And Justice For All”.
Lars miał konkretną wizję brzmienia bębnów. Powiedziałem więc Michaelowi Barbiero, żeby popracował z Larsem nad bębnami i jak skończą, niech mnie zawołają. Minęło dużo czasu zanim się uwinęli. Kiedy mnie zawołali, Lars był szczęśliwy. Posłuchałem tego i brzmiało jak gówno. Zupełnie mi się nie podobało. Wyrzuciłem więc wszystkich z pomieszczenia, został chyba tylko Hetfield. Zmieniłem brzmienie, dodałem bas, gitary. Fajne w partiach Jasona było to, że idealnie pasowały do gitar Hetfielda. Skończyłem miksy, Hetfield pokazał mi kciuki w górę, zawołałem więc pozostałych.
Lars wszedł, posłuchał kilku sekund, pokręcił głową i powiedział: „Zatrzymaj taśmę”. „W czym problem?”. „Co się stało z moim brzmieniem bębnów?”. Zapytałem go: „Mówiłeś serio?”.
Musieliśmy przywrócić jego brzmienie bębnów. Następnie powiedział: „A teraz bas. Chcę, żebyś wyciszył bas tak, żeby go ledwie było słychać”. Pomyślałem, że to żart, ale zrobiłem to. Opuściłem go o jakieś 6-8db. Spojrzałem na Hetfielda pytająco: „Czy on mówi serio?”.
Steve Thompson wyszedł z założenia, że to w końcu płyta zespołu i to zespół decyduje o tym, jak ona będzie brzmiała. Jego zadaniem jest wykonywać polecenia członków grupy. Mimo wszystko nie mógł się pogodzić z brzmieniem.
Byłem tak wkurzony brzmieniem, że zadzwoniłem do menadżerów i powiedziałem: „Uwielbiam ten zespół, ale nie podoba mi się kierunek, w którym zmierza. Znajdźcie kogoś innego do zmiksowania tej płyty.
Menadżerowie jednak nakłonili go, żeby dokończył płytę, czego żałuje do dziś.
rf