Manic Street Preachers zakończy działalność?

/ 20 października, 2017

Nicky Wire, basista i główny tekściarz Manic Street Preachers przyznał w rozmowie z BBC, że nie jest pewien, czy jego zespół jeszcze coś nagra.

Gogol Bordello zaprasza na europejskie koncerty

Wire przyznał, że aktualnie nie ma pojęcia, co zespół zrobi dalej.

Przestałem słuchać muzyki. Ukazuje się dużo dobrych rzeczy, St. Vincent jest świetne, lubię Wolf Alice, ale słucham jedynie [kanału BBC, który nie gra muzyki] Radio 4.

Ostatnimi płytami Manic Street Preachers są wydane w odstępstwie niecałego roku „Rewind The Film” (2013) i „Futurology” (2014). Basista przyznał, że nagranie ich było wyczerpujące.

Wyssały z nas wszystkie kreatywne soki. To naprawdę przerażające, bo po prostu nie wiem, czy nagramy kolejną płytę. Trudno mi sobie w tej chwili jakąś wyobrazić.

Fanom Manic Street Preachers rzucił jednak promień nadziei, dodając:

Za kilka tygodni może okazać się, że doznamy przypływu weny i coś stworzymy. Nigdy nic nie wiadomo.

Znacznie bardziej pozytywne wypowiedzi padły z ust wokalisty Jamesa Deana Bradfielda, który w wywiadzie dla „New Musical Express” powiedział, że zespół szuka studia nagraniowego, a on sam ma ochotę „dać czadu” i nagrać ostrzejszy album.

Chciałbym znowu dać czadu. Uwielbiam nową płytę Ryana Adamsa, jest zajebista. Widziałem go ostatnio, kiedy występował w programie Jimmy’ego Fallona i grał na gitarze Flying V. Pomyślałem sobie: „Kurwa, znowu tak chcę”.

Co ciekawe, znany z wyrazistych, politycznych poglądów Manic Street Preachers, póki co nie ma zamiaru nawiązywać do aktualnych politycznych wydarzeń w jego kraju i na świecie. „W tej chwili czuję się jak człowiek nieprzynależący do żadnej partii” – przyznał Bradfield.

Manic Street Preachers powstał w 1986 roku w Walii. Zadebiutował dwupłytowym albumem „Generation Terrorists” w 1992 roku. Kluczową postacią wczesnego okresu grupy był gitarzysta i tekściarz Richey Edwards, który zaginął w 1995 roku i w 2008 roku został uznany za zmarłego, mimo że nigdy nie odnaleziono jego ciała.

W rozmowie z „New Musical Express”, wokalista James Bradfield tak wspomina trudny okres, tuż po zniknięciu Richeya.

Zanim ukazał się „Everything Must Go” zadawaliśmy sobie wiele pytań, inne osoby też zadawały nam wiele pytań i snuły teorie na temat tego, co mogło się przytrafić Richeyowi. Kiedy nadszedł sukces, byłem na niego gotowy.

Basista Nicky Wire natomiast mówi:

Opowiadaliśmy tę historię tak wiele razy, że świetnie jest dać ją opowiedzieć komuś innemu. W tamtych czasach wspierało nas wiele osób.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także