Zespół Machine Head zmuszony był przerwać koncert w Southampton, gdy jeden z fanów stracił przytomność. Według relacji świadków został on podniesiony przez innego fana i upuszczony na posadzkę głową w dół. Poszkodowany fan odzyskał przytomność dopiero po 45 minutach i pomimo silnego bólu był w stanie sam udać się do karetki pogotowia.
Thom Yorke skomponował muzykę do słynnego horroru
Głos w sprawie zabrał wokalista Machine Head, Rob Flynn, za pośrednictwem zespołowego Facebooka:
Człowiek, który upadł na posadzkę nazywa się Dan Glies. Dan został poważnie kontuzjowany pod koniec naszego ostatniego koncertu. Wielu świadków potwierdziło, że Dan (który sam jest wielkim gościem) został podniesiony przez jeszcze większego kolesia, a następnie obrócony do góry nogami i w stylu WWE upuszczony na głowę. Leżał nieprzytomny przez 45 minut.
Przerwaliśmy koncert po tym, jak ludzie nam przekazali, że nie wstaje. Czekaliśmy na przyjazd karetki i nie mogliśmy dokończyć koncertu ze względu na ciszę nocną.
Dan leżał na posadzce klubu przez 90 minut. W końcu wstał i na szczęście był w stanie udać się do karetki pomimo wielkiego bólu w klatce piersiowej.
Powiedzieć, że Machine Head nie popiera takich zachowań rodem z WWE na koncertach, to jak nie powiedzieć nic.
Koncerty Machine Head są ostre. Wiemy to. Sam nie zliczę ile „kontuzji” zaliczyłem pod sceną, kiedy byłem młody i jestem dumny z każdej z nich: rozbity nos, ukruszony ząb, złamane żebro na koncercie Slayera w 1991 roku. Ale niepisaną zasadą circle pitu jest: jeśli ktoś upadnie, podnieście go. Często wykrzykuję te słowa ze sceny.
Powinno być jasne, że podniesienie kogoś i upuszczenie na głowę jest KUREWSKO SŁABE. Nie rozumiem, jak ktoś mógł zrobić coś takiego na metalowym koncercie.
Dzięki Southampton za udany – do tamtego momentu – koncert i wyślijcie pozytywną energię waszemu ziomkowi Danowi Gilesowi.
Daniel Giles odpisał na profilu Facebook co zaszło tamtego wieczoru:
Po pierwsze ogromne dzięki dla całej ekipy klubu, ratowników medycznych, lekarza, który był przy mnie, gdy do siebie doszedłem (przepraszam, ale nie zapamiętałem imion), policji, wszystkim, którzy się odsunęli i zrobili mi miejsce i oczywiście Machine-fucking-Head.
Wypiłem za dużo piwa, za bardzo bawiłem się w moshpicie, pewnie zachowałem się jak dupek, może za mocno wpadłem na kolesia, który mnie upuścił? Nie pamiętam tego, ale jestem przekonany, że to on sam podniósł alarm, gdy nie wstawałem. Jeśli tak było, dzięki stary i przykro mi, że cię wkurzyłem.
Jestem w domu, mam potłuczone żebra (co czuję przy każdym ruchu i oddechu) i kilka siniaków na dyńce. Poza tym czuję się dobrze.
Machine Head promuje wydany na początku tego roku album „Catharsis”, który dotarł do 12. miejsca w Wielkiej Brytanii i 65. w USA.
rf