Chris Cornell popełnił samobójstwo w maju 2017 roku tuż po koncercie Soundgarden w Detroit. Czy jego lekarz może być współwinny jego śmierci? Tak twierdzi Vicky Cornell, wdowa po artyście, która pozwała doktora Roberta Koblina za dopuszczenie się błędów w sztuce lekarskiej.
Kim Thayil komentuje teorie spiskowe na temat śmierci Chrisa Cornella
Według portalu „TMZ” dr Robert Koblin przepisał Chrisowi Cornellowi w ostatnich 20 miesiącach jego życia 940 dawek leku Lorazepam oraz leku Oksykodon nie badając uprzednio swojego pacjenta, ani nie sprawdzając jego historii. Według pozwu Koblin nie ostrzegł Cornella o efektach ubocznych Lorazepamu, w tym o myślach samobójczych. Nie monitorował też odpowiednio leczenia Cornella, mimo że wiedział, iż ten ma skłonności do uzależnień.
W pozwie możemy przeczytać:
Przyjmowanie tak dużych dawek Lorazepamu stwarza ryzyko samobójstwa, gdyż może źle wpłynąć na ocenę sytuacji i ograniczyć umiejętność racjonalnego myślenia i działania pacjenta.
W chwili śmierci pan Cornell miał po co żyć i planował kolejne nagrania, występy oraz działalność charytatywną.
Nie wiadomo jakiej kwoty domaga się Vicky Cornell w tym pozwie.
W niedawnym wywiadzie dla „Seattle Times” gitarzysta Soundgarden, Kim Thayil, przyznał, że zamierza dalej działać z Mattem Cameronem i Benem Shepherdem, jednak nie będzie to pod szyldem Soundgarden:
W tej chwili nie bierzemy tego pod uwagę. A kiedy mówię „w tej chwili” prawdopodobnie mam na myśli nigdy.
Nie wiem tak naprawdę, co jest możliwe i co będziemy rozważać w przyszłości, ale prawdopodobnie nic z tych rzeczy. Zespół to była nasza czwórka, a teraz zostało nas trzech.
Grupa Soundgarden zakończyła działalność wraz ze śmiercią wokalisty Chrisa Cornella w maju 2017 roku.
rf