Poznaliśmy nowy klip promujący album „Drugie primo” Ladaco. Artysta wyjaśnia, o co chodzi z pingwinem odłączającym się od stada.
Ladaco to Rafał Benedek, który powraca z drugim albumem studyjnym, zatytułowanym „Drugie primo”. Promuje go klip „Do przodu”, w którym widzimy historię pewnego pingwina odłączającego się od stada.
O co w tym chodzi? Benedek, który odpowiada zarówno za pomysł jak i realizację klipu, mówi portalowi „Terazmuzyka.pl”:
Lubię brak dosłowności i sytuacje, gdy teledyski stanowią kontrapunkt do muzyki. W wypadku „Do przodu” szukałem obrazu niezwiązanego bezpośrednio z tekstem, który jednak zahaczałby o tematy, które pojawiają się w piosence, takie jak presja stada i wiara w sprawczy indywidualizm. Pingwiny to ciekawy gatunek, podobno nawet zostały hurtem ochrzczone przed pierwszych pielgrzymów, którzy dotarli na Grenlandię, bo uznano, że to jakieś zagubione plemię, które zdziwaczało pod wpływem specyficznych warunków pogodowych. Ten specyficzny, uporządkowany stan chaosu, w jakim wydają mi się tkwić pingwinie stada – prące do przodu ale stale borykające się z problemem maruderów, którzy w najmniej odpowiednich momentach postanawiają uciąć sobie drzemkę lub wskoczyć do przerębla – wydał mi się ciekawą metaforą stosunków międzyludzkich.
Klip możecie obejrzeć poniżej:
Rafał Benedek tak mówi o płycie „Drugie primo”:
Podobnie jak w przypadku pierwszego albumu, „Drugie Primo” to zapis moich doświadczeń, wrażeń i przeżyć, czasami przetworzonych i fabularyzowanych. To rodzaj dzienniczka-pamiętniczka, w którym niektóre rzeczy zostały celowo podkoloryzowane. Stąd bierze się różnorodny charakter utworów, które, tak jak w życiu, przechodzą przez całą paletę emocji i tematów – od klimatów imprezowo-euforycznych po rejony melancholijne i nostalgiczne. Dosyć jednolita jest natomiast warstwa muzyczna, zdominowana przez analogową elektronikę. Natomiast jeśli miałbym wskazać różnice pomiędzy debiutem a tym albumem, to powiedziałbym, że muzycznie „Drugie Primo” jest bardziej przestrzenne i dojrzałe pod względem produkcyjnym, a w warstwie tekstowej sięga po poważniejsze tematy. Znalazłem w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby nagrać piosenki, w których nie pojawia się cień ironii – chociażby takie jak „Zegar tyka”, „Smuteczek, czy „Ostatni raz”.
Rafał sam skomponował utwory i zagrał na wszystkich instrumentach. Tak mówi o procesie twórczym:
Zwykle wszystko zaczyna się od zabawy instrumentem – może to być gitara, syntezator, bas, instrument wirtualny albo nawet jakiś sampel/loop. Ten pierwszy moment, gdy krystalizuje się idea utworu, lub jej zalążek, ma w sobie coś z magii – przemawia wtedy nieświadomość i rodzi się coś z niczego. Bardzo lubię te chwile – „wkręcam się” i nie liczę wtedy czasu. Działam szybko i instynktownie, dobierając kolejne warstwy i brzmienia. Jest w tym procesie miejsce na przypadek i niespodzianki. W ten sposób powstaje „hook”, element zwrotki lub refrenu – coś, co później określa charakter utworu. Taka idea muzyczna trafia na chwilę do szuflady, nabieram dystansu, a po jakimś czasie do niej wracam. Następnie opracowuję strukturę piosenki, a kiedy układ jest plus minus gotowy, wsłuchuję się w rytm i emocje danego kawałka i piszę tekst. W ten sposób warstwa tekstowa i muzyka są wzajemnie splecione – słowa oddają nastrój „zaklęty” w danej melodii. Działając w pojedynkę trudno o dystans, czasem może być lekko klaustrofobicznie, ale ja wciąż zaskakuję sam siebie, i odkrywam nowe tereny. Plusem jest na pewno niezależność i prostota tej sytuacji – nie muszę się z nikim umawiać, dostosowywać itp. Powstaje też materiał, który siłą rzeczy jest bardzo osobisty i specyficzny. Z kolei w wersji koncertowej Ladaco to zespół 4-osobowy, gdzie ostateczne brzmienie jest owocem pracy całej grupy. Mam wielką satysfakcję, widząc jak moje produkcje zyskują nową motorykę i sprawdzają się w kontakcie z publicznością.
Album „Drugie primo” dostępny jest w streamingu a także na płycie CD.