W majowym numerze „Teraz Rocka” Krzysztof Grabowski wybrał pięć rockowych płyt, które były najważniejsze w jego życiu. Jakie to są płyty?
Pidżama Porno wejdzie do studia nagraniowego
Pierwszą piątkę Grabaża otwiera „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band” The Beatles. Tak artysta argumentuje swój wybór:
Wybieram „Sierżanta Pieprza”, choć na tym miejscu mógłby być też „Revolver” albo „Biały album”. Natomiast „Sgt. Pepper” był albumem, który od pierwszego przesłuchania rzucił mnie na kolana. Kiedy byłem naprawdę młody, słuchanie go było dla mnie największą możliwą przyjemnością. Nie ma tu żadnego kawałka, który sprawiałby wrażenie położonego, upchniętego na siłę – to po prostu drzewo z trzynastoma najbardziej dorodnymi jabłkami na świecie. Może nie było na „Sierżancie” takiego jednego wielkiego przeboju, jak „Hey Jude” czy „All You Need Is Love”, ale za to wspaniale bronił się jako całość. Gdyby wyrwać „Getting Better” albo „Fixing A Hole”, to by już trochę kulał. Tu każdy utwór jest perełką. „When I’m 64”, „She’s Leaving Home” – to są piosenki pisane z poziomu kompozytora, który mógłby występować na Warszawskiej Jesieni. Poza tym ta płyta produkcyjnie wyprzedzała cały świat, chociaż została nagrana na magnetofonie czterośladowym. Niewyobrażalne jest dla mnie, jak coś takiego można było zrobić na czterośladzie. Słyszałem Sierżanta z tysiąc razy, choć ostatnio pewnie z pięć lat temu. Dziś nawet nie muszę go słuchać, mam te kawałki wbite na blachę.
Jakie jeszcze inne płyty wskazał Grabaż? Przekonacie się o tym, sięgając po majowego „Teraz Rocka”, który już dostępny jest w sprzedaży.
rf | fot. Sławomir Nakoneczny