Brzmi to dość enigmatycznie, czas na wyjaśnienia. Otóż frontman Kata postanowił prezentować na scenie swe „monodramy”, posiłkując się komputerem. Muzyka jest gotowa, wokalista aż pali się do wykonania swych partii, ale to jeszcze nie wszystko. Wprowadzę obrazy, jakieś projekcje – powiedział mi. Nie chcę się pokusić o wielkie produkcje, bo nie wiadomo jaki będzie odzew, ale z czasem może dojdzie balet, jakieś inscenizacje. No i oczywiście zamierzam wydać na płycie ten materiał. Gdy zapytałem Romana, jak zaklasyfikowałby muzycznie te swoje poczynania, odpowiedział: Z tym miałbym problem. Moje zainteresowania muzyczne nie zawsze są styczne z tym, co robił dotąd Kat. Sięgam po bardzo różne formy stylistyczne. Korzystam nawet z loopów, ale oszczędnie. To nie będzie muzyka mechaniczna i dalej podstawą jest instrumentarium rockowe. Co stanowiło inspirację? Wizje z czasów młodzieńczych, kiedy dopiero wzrastałem w przekonaniu, że muzyka jest tym, co chciałbym robić do końca. Chodzi o ideały. Twórczość Kata jest hermetyczna, a to będzie rzecz mniej pretensjonalna, mniej dydaktyczna i filozoficzna, bardzo osobista. Tyle o Kostrzewskim solo. Porozmawialiśmy też o planach Kata. Przyświeca nam kilka celów. Po pierwsze płyta koncertowa, mająca się ukazać z końcem wiosny. To zapis ubiegłorocznego występu we Wrocławiu, kiedy to rozgrzali do czerwoności publiczność, grając przed Iron Maiden. W kolejce czeka również wizyjny odpowiednik, czyli Kat na DVD! Jest i deser. Zespół zamierza zająć się w końcu materiałem premierowym i wejść do studia. Roman: Ja nie mam co prawda na warsztacie jeszcze żadnego utworu, ale przewiduję, że motorem instrumentalnym będzie spółka kompozytorska Piotr Luczyk i Fazi. Nasz menażer chce, żeby płyta ukazała się na jesieni. Mam nadzieję, że terminu dotrzymamy.
ŁUKASZ WEWIÓR