Kim Thayil wypowiedział się w wywiadzie dla „Detroit Free Press” na temat śmierci Chrisa Cornella, która nastąpiła w maju 2017 roku, tuż po koncercie Soundgarden w Detroit.
Odsłonięto pomnik Chrisa Cornella
Chris Cornell popełnił samobójstwo w pokoju hotelowym kilka godzin po zakończeniu koncertu w Detroit w maju 2017 roku. Choć okoliczności jego śmierci nie budzą żadnych wątpliwości i potwierdzone zostały przez policję i biegłych, po internecie wciąż krążą teorie spiskowe mówiące, że wokalista został zamordowany. W wywiadzie dla „Detroit Free Press” zapytany o nie został Kim Thayil, który odpowiedział:
To są niedorzeczne teorie, które krążą tu i ówdzie. Nie ma żadnych faktów, które mogłyby sugerować ich prawdziwość.
Kim zdementował też pogłoski, że zachowanie Cornella podczas ostatniego koncertu mogło sugerować, że zdecyduje się na taki krok:
Na początku koncertu mieliśmy niewielkie techniczne problemy, ale po kilku piosenkach udało się je opanować. Reszta koncertu przebiegła całkiem dobrze.
Thayil zdradził też, że pozostali członkowie Soundgarden dowiedzieli się o śmierci wokalisty, gdy byli już w drodze do Columbus, gdzie mieli zagrać kolejny koncert.
W niedawnym wywiadzie dla „Seattle Times” Kim Thayil przyznał, że zamierza dalej działać z Mattem Cameronem i Benem Shepherdem, jednak nie będzie to pod szyldem Soundgarden:
W tej chwili nie bierzemy tego pod uwagę. A kiedy mówię „w tej chwili” prawdopodobnie mam na myśli nigdy.
Nie wiem tak naprawdę, co jest możliwe i co będziemy rozważać w przyszłości, ale prawdopodobnie nic z tych rzeczy. Zespół to była nasza czwórka, a teraz zostało nas trzech.
Grupa Soundgarden zakończyła działalność wraz ze śmiercią wokalisty Chrisa Cornella w maju 2017 roku.
rf